czwartek, 18 lutego 2010

Dyskusja o pachnicy dębowej i alejach przydrożnych

Dowiedziałem się o planowanym spotkaniu poświęconym dyskusji wokół pachnicy i z radością witam tą inicjatywę, bo o ochronę przyrody warto popularyzować. Niestety, z uwagi na odległość dzielącą Bydgoszcz od Olsztyna i trudne zimowe warunki, nie będę mógł przybyć, chciałbym jednak podzielić się paroma uwagami.

Jeszcze raz podkreślam radość ze spotkania. Ludzie powinni się dowiadywać, że przyroda to nie tylko żubry, wilki i niedźwiedzie zamknięte w rezerwatach i parkach narodowych, ale że także w ich bezpośrednim otoczeniu są walory zasługujące na ochronę. Co więcej, bez ochrony takich zwykłych na pozór elementów naszego otoczenia, jakim są drzewa, nie da się zatrzymać zmniejszania różnorodności biologicznej. Właśnie pachnica to dobry symbol ochrony przyrody w XXI stuleciu - w XX wieku ludzie zaakceptowali z grubsza, że można oddać przyrodzie 1% powierzchni Ziemi, ale teraz jeszcze trzeba ich przekonać, że przyroda warta ochrony otacza ich wszędzie, i również to jak urządzamy naszą przestrzeń powinno brać ten fakt pod uwagę. Pachnica to tylko pretekst prawny do budowania tego rodzaju postawy. Nawet, gdyby nie było pachnicy, bezmyślna wycinka alei byłaby zbrodnią na wspólnym dobrze.

Ale wracając do tematu spotkania, czyli tego, jak hipotezy taksonomów wpływają na interpretację prawa. Otóż sądzę że nie wpływają one w żaden sposób. To, że zmienię nazwisko, nie wpływa na moje dotychczasowe zobowiązania. Nie mogę np. przestać spłacać kredytów ani nie uniknę odpowiedzialności karnej za wykroczenia popełnione pod poprzednim nazwiskiem. Jeśli prawodawcy pod wpływem nowej wiedzy uchwalą nowe prawo (tzn. w tym konkretnym przypadku zostanie zaktualizowana Dyrektywa Siedliskowa), wtedy trzeba będzie się do niego stosować. A tymczasem - mamy w alejach priorytetowy gatunek chroniony, którego zachowanie jest nadrzędne wobec potrzeb gospodarczych. Równocześnie trzeba budować drogi. Rozstrzyganie potencjalnych konfliktów i interpretację prawa pozostawmy urzędnikom i wymiarowi sprawiedliwości.

A co do hipotez taksonomów - pamiętajmy, że w nauce nie ma rozstrzygnięć ostatecznych (chociaż tego oczekuje od nas społeczeństwo). Są tylko hipotezy, które następnie są testowane, i jeśli są w stanie oprzeć się próbom obalenia, to z czasem zostają zaakceptowane. Akurat hipoteza, że mamy 4 lub 5 gatunków pachnicy zamiast jednego nie jest moim zdaniem najmocniejsza. Osobiście poczekałbym trochę, czy nowe badania i publikacje ich wyników nie obalą hipotezy Audisio i in. Pamiętajmy, że już raz pachnice zostały podzielone w oparciu o domniemane przesłanki morfologiczne (Baraud et Tauzin 1991), jednak pogląd ten nie oparł się prostym testom statystycznym. Tak samo może być teraz, doradzam cierpliwość.

Praca Audisio i in. 2009 z J Zool Sys Evol Res (o tej z 2007 z Fragmenta entomologica nie wspominam, bo dużo tam jest o poglądach, a mało o faktach na poparcie tych poglądów) oparta jest na dwudziestu paru okazach z Europy (czy raczej głównie z Włoch i Francji, bo stamtąd są autorzy). Trudno na tej podstawie rzetelnie powiedzieć, gdzie kończą się zasięgi domniemanych gatunków. Mapka w ww. publikacji jest raczej roboczym pomysłem niż rzetelnym źródłem informacji.

Faktycznie, jest bardzo duża dywergencja między sekwencjami mitochondrialnymi wschodnich i zachodnich pachnic – tylko, że niewiele z tego wynika dla kwestii podziału O. eremita s.l. na gatunki. Nie istnieją żadne reguły mówiące, że jeśli jest więcej niż ileś procent różnic w mtDNA to mamy osobne gatunki. Znane są przypadki, gdy dywergencja jest znikoma a mimo to mamy do czynienia z dobrymi gatunkami – tj, takimi, gdzie nie zachodzi przepływ genów między populacjami należącymi do odmiennych linii mitochondrialnych. I vice versa - są przypadki, gdzie mimo dużej dywergencji między liniami mierzonej w mtDNA dochodzi do przepływ genów w rejonach sympatrycznego występowania. Żeby dowieść ograniczeń przepływu genów trzeba by przeprowadzić badania oparte na markerach genomu jądrowego w rejonie sympatrycznego występowania obydwu „gatunków” (łatwo wyobrazić sobie takie badania: lokalizujemy rejon, gdzie razem występują ososbniki z obydwu linie mitochndrialnych i sprawdzamy markerami jądrowymi, czy dochodzi do hybrydyzację między tymi dwoma grupami). Dziedziczony matrylinearnie i nie podlegający rekombinacji genom mitochondrialny nie powie nam czy dochodzi do kojarzeń eremita x barnabita, a to jest w gruncie podstawowe kryterium dla wyróżnienia gatunków.

Nie wykazano jak dotąd, żeby wyróżnione "gatunki" różniły się pod względem morfologii (Krell 1997 wykazał że zmienność cech morfologicznych uważanych za kluczowe ma charakter klinalny, i nie ma statystycznych podstaw do rozbijania gatunku O. eremita), preferencji ekologicznych czy komunikacji chemicznej (nasza ostatnia praca o feromonach u barnabita). Jeśli brak tego rodzaju różnic, to w jaki sposób utrzymywana jest izoloacja rozrodcza, podstawowy element definicji gatunku biologicznego?

A tak na zakończenie i pół serio: być może jeśli już europejską Osmodermę trzeba będzie podzielić, to nazwa eremita należy się naszym pachnicom. Scopoli (1763) opisał Osmoderma eremita na podstawie okazów z miejscowości Idrija (Słowenia). Typ już niestety nie istnieje, tak, że nie ma możliwości sprawdzenia co to była za Osmoderma - niewykluczone, że była to barnabita, nawet wg mapki z pracy Audisio i in. można odnieść takie wrażenie. Może to pachnicom ze wschodniej gałęzi mitochondrialnej należy się kultowa marka Osmoderma eremita, a dla zachodnich trzeba by poszukać innej?

Podsumowując, gratuluję pomysłu na spotkanie. Pozdrawiam,
Andrzej Oleksa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.