sobota, 29 stycznia 2011

Prowincjonalna kawiarnia, prowincjonalne media...

Dlaczego prowincjonalne (lokalne) media bardziej interesują się kameralnymi spotkanami w kawiarni naukowej niż te światowe, ogólnopolskie? Być może dlatego, że do refleksji potrzebne jest wyciszenie i oderwanie od codziennego zgiełku czy rywalizacji.

No bo cóż ciekawego stanie się na spotkaniu w olsztyńskiej kawiarni? Nie ma tłumu (a tłum dobrze w kamerze wygląda), nie ma skandalu, nie ma władzy i celebrytów. O czym więc pisać? Z czego zrobić newsa w ciągu 10-20 minut.... przelotnego pobytu? A ktoby tam miał czas przesiadywać godzinę lub dwie i jak Ryszard Kapuściński próbować słuchać i zrozumieć?

Wielkie media żyją życiem "dworu" i władzy: kto zyskał a kto stracił przychylność tłumu (ach te sondaże) lub przychylność "króla", jaki skandal się wydarzył, jaka plotka się urodziła, kto kogo nienawidzi i kto o kim brzydko powiedział, mocnym słowem sponiewierał. Tam są duże pieniądze, duże budynki, tłumy ludzi. Tu mała dygresja - w Olsztynie chcą też wybudować wielki "światowy" wieżowiec - będzie metropolialnie...

A na prowincji mniej jest wyścigów, mniej rywalizacji. To znaczy są, ale jakieś takie mniejsze, skromniejsze, konopielkowe i wilkowyjskie. Na prowincji są wyrzeźbione miasta lub cittaslowy, a ludzie częściej rozmawiają przez płot a nie przez zestaw głośnomówiący w samochodzie... lub na Facebooku przez "wypasioną" komórkę.

W kawiarnianym i kameralnym zaciszu, niespiesznie poszukujemy sensu. Dlatego ta nasza olsztyńska kawiarnia naukowa jest taka... prowioncjonalna. Ale mimo to spotkać tu można nieprzeciętnych ludzi. Rodzą się pomysły, budowane są sieci kontaktów. Do obecności trzeba dojrzeć i zwolnić. Takich kameralnych spotkań, niezależnych od siebie, jest więcej. Zostają w pamięci uczestniów, bez medialnych śladów w "wielkim świecie".

Ale my na prowincji też mamy internet, i choć lokalnie to jednak uczestniczymy w globalnych zjawiskach, poszukując swojej tożsamości i wyjątkowości. Globalna wioska jest w jakimś sensie mocno prowincjonalna.

Stanisław Czachorowski

czwartek, 27 stycznia 2011

La Boca w Olsztynie

To miejsce przy ulicy Okopowej - widoczne z okien olsztyńskiego zamku - nie ma szczęścia do lokali gastronomicznych. Często zmieniaja się właściciele i nazwy lokali. Było kiedyś tu Deja Vu (wystrojem nawiązujące do socrealizmu). Chyba na początku tego wieku była tam restauracja La Boca, z kuchnią południowoamerykańską (adres dawniej opiewał na ul. Stare Miasto 26/27, a więc od drugiej strony!). Na pięterku była zlokalizowana urocza salka. To właśnie tam kilka razy spotkaliśmy się na naszych kameralnych spotkaniach naukowo interdycyplinarnych (po rezygnacji z Carpentera). Nie zachowały się zdjęcia, bo wtedy aparaty cyfrowe ani telefony komórkowe z aparatami nie były jeszcze tak popularne. Zostały tylko nieuporządkowane wspomnienia.
Lokalu już dawno nie ma. W tak zwanym międzyczasie zmieniały się nazwy lokali ze dwa lub cztery razy. Pięterko - po przebudowie - służy Pierogarni Bruner (ale wejście od zupełnie innej strony właśnie od Starego Miasta).

Tę naszą wędrówkę po miejscach z okazjonalnie naukowymi lub naukawymi (według starego nazewnictwa chemicznego) klimatami, chcielibyśmy uzupełnić wspomnieniami z zupełnie dawnych lat 60., 70. czy nawet 80. Czekamy na te wspomnienia i zdjęcia. Będzie to zupełnie inny Olsztyn - Olsztyn akademicki widziany od strony kawiarni (w szerokim sensie).

St.Cz.
ps. na ulicy Okopowej jest wiele lokali, wartych opisania w niniejszym cyklu. Z czasem się pojawią.

wtorek, 25 stycznia 2011

Z chaosu ku porządkowi

26 stycznia (środa) spotkamy się o 17.00 w winiarni Winomania (ul. Kołłataja 19), aby poduskutować o badaniach fizyków, biofizyków, biologów molekularnych i ekologów. Wspólnym mottem będzie pytanie jak z chaosu powstaje porządek i czym jest chaos deterministyczny. A przy okazji porozmawiamy o planach na najbliższe miesiące.

Dlaczego winiarnia? Bo ciągle poszukujemy... także nowych, sympatycznych miejsc. Odkrywanie świata ma wieloraki wymiar i... doznania.

St.Cz.
ps. zdjęcie nie pochodzi z tego lokalu.

Biblioteka UW

Pierwsze wrażenie jest chłodne i szorstkie. Nagi beton, nawet we wnętrzach, rury, stal. Bardziej jak piwnica niż biblioteka. Może zbyt młodzieżowo i nowocześnie? Ale jeśli pobyć trochę dłużej w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, to można dostrzec tętniące intelektualnym życiem przytulne miejsce.
Przede wszystkim miejsce zaprojektowane bardzo funkcjonalnie, przez kogoś kto rozumiał potrzeby "czytaczy książek" i poszukiwaczy wiedzy. Kawiarnie, drobna gastronomia na kieszeń studentów, małe sklepiki przed wejściem. A pod biblioteką miejsce rozrywki z kręgielnią. W takim otoczeniu można zawsze zrobić relaksującą przerwę od wysiłku umysłowego... aby ponownie i z nowymi siłami zasiąść za "papierzyskami". I sporo się dzieje, różne wykłady, wystawy, odczyty. A między półkami dużo miejsca na pufach, krzesełkach, stolikach. Widać zaczytanych studentów. Łatwy dostęp do książek na półkach i do zasobów internetowych.
Funkcjonalność wypełniona treścią - co wymaga ciągłych zabiegów. Dobre miejsce do spotkań naukowych - tych kameralnych i bardziej "masowych"

St.Cz.

czwartek, 20 stycznia 2011

Globlokalizm czyli po co się spotykać?

Niejednokrotnie spotykam się z pytaniem „po co się spotykać w kawiarni, dzielić się pomysłami, dzielić się wiedzą”? Bo przecież ktoś to może podchwycić, „podsłuchać”, wykorzystać w wyścigu szczurów, wyprzedzić. Egoistyczna chciwość zabija kreatywność i izoluje. Prawdziwa nauka nie może się rozwijać w izolacji. Dlatego m.in. tak wiele uwagi poświęca się zwiększeniu mobilności polskich naukowców: poprzez wyjazdy, Internet i publikacje.

Wiedza jest czymś, co przyrasta, gdy się ją z kimś dzieli, wymienia. Tak jak w bajce o "Stoliczku nakryj się". Trafnie to opisał Ludwik Flech na początku XX., nazywając kolektywami myślowymi. Dzisiaj co prawda słowo „kolektyw” – z powodów historycznych – ma inne zabarwienie, więc niechętni się nim posługujemy. Prawdziwa nauka powstaje w dyskusji: tej nieformalnej jak w kawiarni, w czasie seminariów i konferencji, w formie publikacji, książek itd.

Nasze spotkania są różne i otwarte, bez wstępnego klasyfikowania, wartościowania, bez zbędnego światowego splendoru. Przychodzą ludzie ciekawi wszystkiego i otwarci na nowe kontakty, znajomości, inspiracje.
Niżej przykład ze spotkania z mrągowską pisarką z prowincji i naukowcem z USA. To podkreśla jak bardzo globalizm przeplata się z lokalnością, i jak bardzo łączą się kontanky wirtualne z tymi realno-kameralnymi. Globlokalizm nie jest pustym, akademickim słowem.

St.Cz.



wtorek, 18 stycznia 2011

Decoupage w kawiarni czyli wypełnianie przestrzeni treścią


Nasze kameralne spotkania w kawiarni to nie tylko teoretyczne dyskusje. To także dyskretna próba filozofii praktycznej (nie tylko bycie drogowskazem ale i wędrowcą). Chcemy nieco bardziej wysycić naszą publiczną przestrzeń zarówno dyskusją jak i sztuką. Czyli różnym wyrazem zachwytu wobec złożoności, tajemniczości i piękna wokół nas. Chcemy upiększać przestrzeń myślą, słowem i obrazem a zarazem je odkrywać, dostrzegać. Jest to jeden ze sposobów poszukiwania sensu. Chcemy poćwiczyć jak sensownie można być ze sobą razem w przestrzeni publicznej w XXI wieku. Zapraszamy do wpółuczestnictwa.

12 lutego (sobota) w Kawiarni Moja gościć będziemy dwie panie z Elbląga. Tematem spotkania będzie decoupage. Będzie można nie tylko posłuchać ale i samemu poćwiczyć tych „robótek ręcznych”.

Małgorzata Karmasz jest biologiem, nauczycielem w szkole średniej. Monika Kaszubska- Grajkowska jest specjalistką od prawa pracy, zatrudniona w firmie prywatnej. Od dwóch lat są zauroczone techniką zdobienia przedmiotów decoupage. Przyjaźnią się od wielu lat ale decoupage oczarowało nas niezależnie od siebie - można powiedzieć w tym samym czasie ale w różnych miejscach Polski. Uczęszczają na kursy, organizują spotkania decou i zarażają pasją znajomych. Aktywnie uczestniczą w forum decoupage http://www.decoupage24.pl/. Tam podglądają inne decoupażystki, wymieniają się radami i pomysłami. Cenią rękodzieło - od lat inspirują je różne techniki - ale decoupage pochłonęło bez reszty. Pani Monika prowadzi kursy decou. Jej prace można obejrzeć na http://picasaweb.google.com/MonikaMokagie.

Na zdjęciach w niniejszym wpisie na blogu prace Małgorzaty Karmasz (fotografie jej autorstwa).


Poprzez takie "robótki ręczne" z rzeczy zwykłych, banalnych, starych, zniszczonych, nadających się na wyrzucenie.... wyczarowują piękno i nadają tym rzeczom powtórnie wartość. Ukrytym sensem jest coś więcej niż dekorowanie. I o tym będziemy chcieli porozmawiać w czasie spotkania.

St. Czachorowski

niedziela, 16 stycznia 2011

Miejsca magiczno-naukowe

Otwieramy nową kategorię wpisów na naszym bogu. Będą one poświęcone miejscom, w których się spotykamy lub w których spotykali się ludzie z uniwersytetu i innych instytucji naukowych, towarzystw, aby porozmawiać o nauce lub tylko z naukowcami. Chcemy pokazywać miejsca, gdzie można spotkać naukowca lub studentów i gdzie można porozmawiać niebanalnie o świecie wokół nas. Oczywiście miesjca nie tylko z Olsztyna, ale i naszej "prowincji".

Zpraszamy do opisania swoich okazjonalnych lub stałych miejsc w przestrzeni publicznej (przecież nie tylko my się "naukowo" spotykamy w naszej latajacej kawiarni naukowej). Także miejsc odnoszących się do wspomnień i miejsc już nie istniejących. Chcemy pokazać te kawiarnie, restauracje, puby, herbaciarnie czy nawet zwykłe ławki w parku, które tworzą dyskretną tradycję miasta akademickiego.

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, jeszcze gdy istniało WSP, spotykalismy się w pubie "U cieśli" - Carpenter (na fotografii). Był to jeden z pierwszych, ładniejszych lokali ze sprzyjającą atmosferą. Najczęściej dyskutowaliśmy na pięterku. Było to nasze miejsce to integracyjnych spotkań z pracownikami ART, jak i gośćmi zagranicznymi. Spotykaliśmy się jeszcze po powstaniu uniwersytetu. Czasem grywaliśmy w szachy (poprosiliśmy, aby się znalazły w lokalu).
Z tym lokalem wiążemy ciepłe wspomnienia, bo tam dojrzał pomysł naszych spotkań, najpierw pod nazwą "Salon Akademicki".

Czy ktoś pamięta jeszcze to miejsce i te dawne spotkania?

St. Czachorowski

czwartek, 13 stycznia 2011

Uniwersyteckie blogi


To, że naukowcy prowadzą blogi, nie jest już nowością, natomiast istnienie blogów jako integralnej części strony WWW szkoły wyższej, stanowi jeszcze pewne novum. Taki projekt wdrożono na Wydziale Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. Na stronie internetowej „Forum Akademickiego” pojawiła się informacja na ten temat: „Blogi na uczelni – nowa forma komunikacji?”.

Przekrój tematów wygląda bardzo ciekawie: inwestowanie i finanse; etyka w zarządzaniu i w public relations; ekonomia, gospodarka i finanse; teraźniejszość i przyszłość szkolnictwa wyższego. Prowadzony przez dziekanów blog o wydziale (aktualnościach, zmianach, problemach) z pewnością zainteresuje głównie pracowników i studentów WZiE PG, natomiast pozostałe dzienniki internetowe mają szansę być czytane przez szerszą grupę odbiorców, również spoza tej uczelni.

W każdym z pięciu blogów prowadzonych przez pracowników wydziału pojawiło się już po kilka wpisów. Są też komentarze. Po podawanej pod tekstami liczbie wyświetleń można wnosić, że publikacje są przez wiele osób czytane (albo przynajmniej oglądane). W rozpowszechnieniu informacji o tych blogach z pewnością pomogła publikacja na stronie internetowej „Forum Akademickiego” – taka forma promocji na dobry początek z pewnością się przydaje.
Jako osoba zajmująca się blogami, a jednocześnie związana ze środowiskiem naukowym, z zainteresowaniem i dużą sympatią przyglądam się tej inicjatywie. Nie bez przyjemności przeczytałam publikacje w poszczególnych dziennikach internetowych. (…)

Kiedy przeczytałam o tym projekcie, skojarzył mi się on z blogami prowadzonymi na stronach internetowych wydawnictw prasowych, stacji radiowych i telewizyjnych. Niektóre rozwinęły się bardzo szybko i udało im się zdobyć ważne miejsce w polskiej blogosferze („Polityka”), inne ledwo zipią (TVN24). W pewnym momencie było widać, jak nagle opadł zapał dziennikarzy, których wcześniej – nie wnikam, jakimi metodami – skłoniono do pisania blogów. Bo jak jest moda na blogowanie, to redakcja też musi blogować.

Mam nadzieję, że blogi uczelni wyższych będą się rozwijały tak, jak te prowadzone przez dziennikarzy „Polityki”, a nie zwijały jak te prowadzone przez dziennikarzy stacji TVN24.
(…) (cały tekst tu)

Marta Więckiewicz


W lutym zaprosimy do dyskusji, przy kawiarnianym stoliku, na temat wykorzystania blogów i internetu w budowaniu wizerunku uczelni oraz kontaktów z otoczeniem uniwersyteckim. Zachęcamy także do dyskuji na naszym (niniejszym) blogu.
Ponadto 12 lutego zaplanowane jest spotkanie z decoupage. To taki mały przyczynek do filozofii praktycznej dnia codziennego i odnajdywania sensu w miejskiej przestrzeni publicznej.

wtorek, 11 stycznia 2011

Jak wyhodować dobrego naukowca w Olsztynie?

17 stycznia kolejne kameralne spotkanie z nauką i naukowcami. Gościem olsztyńskiej kawiarni naukowej będzie prof. Brian Petroff. Początek, godz. 17.00, Kawiarnia Moja (ul. Dąbrowszczaków 10).

Mamy dużo zdolnych i wykształconych młodych ludzi. Mamy dobre laboratoria i podobny system edukacji jak w USA. Dlaczego więc najwięcej przełomowych badań jak i noblistów jest w USA? Inwestujemy w kapitał ludzki duże pieniądze. Można postawić pytanie: jak wykształcić dobrych naukowców w Polsce? Jakie stworzyć warunki, aby "wyhodować" dobrych naukowców w Olsztynie?

Dr Brian Petroff jest profesorem w Departament of Internal Medicine, University of Kansas Medical Center, Kansas City, USA. Jego główne zainteresowania naukowe obejmują procesy powstawania nowotworów u zwierząt i ludzi a także wpływ dioksyn na procesy rozrodcze. Dyskusja w kawiarni „Moja” będzie się obracała wokół porównania systemów edukacji w USA i w Polsce. Być może doprowadzi nas ona do odpowiedzi na pytanie: jak stworzyć dobrego naukowca?

Prof. B. Petroff od 10 stycznia jest gościem Wydziału Biologii (Katedra Fizjologii Zwierząt, Laboratorium Diagnostyki Molekularnej). W Olsztynie przebywa z dwutygodniową wizytą studyjną jako ekspert-naukowiec w projekcie, realizowanym na Wydziale Biologii pt: „Rozszerzenie i udoskonalenie oferty edukacyjnej skierowanej do osób spoza uczelni oraz podwyższanie jakości nauczania i kompetencji kadry akademickiej” w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Sylwia Świgońska, Stanisław Czachorowki


Na zdjęciu: Profesor Brian Petroff i dr Anna Nynca w Laboratorium Diagnostyki Molekularnej, Wydział Biologii, UWM w Olsztynie. Dr Anna Nynca kilka lat temu przebywała w laboratorium prof. Petroffa w University of Kansas Medical Center na półrocznym stażu naukowym.

środa, 5 stycznia 2011

O prowincji z Katarzyną Enerlich

11 stycznia, godz. 17.00, Kawiarnia Moja (ul. Dąbrowszczaków 10), dyskusja o prowincji i prowincjonalności oraz kameralne spotkanie z pisarką Katarzyną Enerlich.

Katarzyna Enerlich – absolwentka dziennikarstwa UWM w Olsztynie, pisarka z Mrągowa - bez reszty jest zakochana w Mazurach i rodzinnym Mrągowie. W swoich książkach pokazuje cichy świat prowincji, który może być naprawdę dobrym miejscem do życia lub po prostu… kochania bez posiadania. O sobie mówi, że jest z prowincji (zobacz więcej). Autorka książek „Prowincja pełna marzeń”, „Kwiat Diabelskiej Góry”, „Prowincja pełna gwiazd”, „Czas w dom zaklęty”.

Prowincjonalna kobieta pracująca – dziennikarka, poetka, pracowała również w domu kultury, punkcie informacji turystycznej, urzędzie miasta, była opiekunką osób starszych, wystawiała swoje obrazy w toruńskim antykwariacie, chodziła na warsztaty z akwaforty, kurs informatyczny oraz kosmetyczny. Obecnie pracuje w promocji miasta.

W dzieciństwie zaplanowała, że zostanie dziennikarką. Udało się - zadebiutowała w wieku 12 lat artykułem o swoim rodzinnym Mrągowie, opublikowanym na łamach Płomyka. Wiary w to, że w marzeniach Wszechświat potajemnie sprzyja, nauczyła się od Paula Cohelo. Widzenia magii w małych miasteczkach – od Bruno Schulza i Marca Chagalla. Pewności, że warto przenikać w głąb dni – od Rainera Marii Rilkego. Ceni prostotę oraz życie w harmonii z naturą, dlatego kocha wieś i jej uroki, a wielkomiejski hałas bywa tylko chwilową koniecznością. Mazurska prowincja jest jej miejscem na ziemi, w którym chce trwać w zachwycie nad światem, a wszelkie pisanie, poezji i prozy, jest dla niej szczęściem i sposobem na nazwanie myśli.

(fot. z archiwum K. Enerlich)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Wspomnienie roku 2010 w olsztyńskiej kawiarni naukowej

W roku ubiegłym w naszej wędrującej kawiarence naukowej Collegium Copernicanum spotkaliśmy się kilkadziesiąt razy, nie tylko w Olsztynie. Gościliśmy także osoby z Kanady, Bielska-Białej, Warszawy i Mrągowa. Na naszym blogu pojawiło się 166 wpisów z zapowiedziami, relacjami i dyskusjami, napisanymi przez kilkunastu autorów. Spotykaliśmy się także przy radiowym mikrofonie, aby w ten dyskretny sposób kameralność spotkań nabrała trochę szerszego i powszechniejszego wymiaru.

Co wynika z tych spotkań? Ja osobiście spotkałem wiele interesujących i wartościowych osób, z którymi być może nie byłoby okazji inaczej się spotkać i nieśpiesznie porozmawiać. W czasie kawiarnianych dyskusji narodziło się kilka ciekawych pomysłów, w tym o czysto naukowym charakterze. Będzie okazja jeszcze o tym napisać nieco szerzej.

W roku 2011... spotykać będziemy się również, także poza Olsztynem i nie tylko w kawiarni. Pierwsze spotkanie zaplanowane jest na 11 stycznia (szczegóły niebawem). Preferować będziemy kameralność a nie widowiskowość i masowość. Szczególnie zależałoby mi na obecności w małych miasteczkach, w tym w warmińsko-mazurskich cittaslow: Biskupcu, Bisztynku, Lidzbarku Warmińskim, Nowym Mieście Lubawskim i Reszlu. Bowiem życie bez pośpiechu jest wyrazem nowej formy nowocześności i nowego humanizmu. Zamiast wyścigu szczurów i pośpiesznej konsumpcji czy wysokiej stopy życia, preferujemy większą jakoś tegoż życia codziennego. Z nastawieniem na pogłębianie relacji międzyludzkich i odzyskiwaniem przestrzeni publicznej. Nasze spotkania to nie tylko dyskusje teoretyczne ale i filozofia praktyczna. Realizowana a nie tylko opowiadana :).

Tradycyjnie zapraszam do uczestnistctwa i współtworzenia naszych spotkań. Wszelkie inicjatywy mile widziane :).

z noworocznym pozdrowieniem
Stanisław Czachorowski