wtorek, 31 lipca 2012

Swoiście synkretyczna kawoksięgarnia czyli co kryje Tajemnica Poliszylena

Rozmyślając o relacjach międzyludzkich we współczesnym świecie i bosych książniczka, wybrałem się na popołudniowy spacer. Idąc Starą Warszawską w kierunki Starówki, pomyślałem "jaka szkoda, że księgarnie będą już zamknięte". Pora była dość późna, sklepy o tej porze są zamykane. Kiedy więc człowiek zapracowany ma okazję zrobić zakupy, nawet te księgarskie? Korzystać z internetu lub szybko biec po pracy na zakupy? Korzystać z galerii handlowych z ubogimi księgarenkami i raczej ofertą popkulturową? Lub korzystać z chwilowych przerw w podróży - bo na dworcach kąciki z prasą są otwarte dłużej?

Może dlatego czas wolny celebrujemy w galeriach handlowych, zamieniając je w konsumpcyjne świątynie? Zakupy w galerii są pretekstem do wyjścia z domu i spotkania się z ludźmi. A że jesteśmy bardziej konsumentami niż istotami społecznymi, zakupami tłumaczymy przed samymi sobą wyjście do przestrzeni publicznej. Relacje zastąpione zostały transakcjami (niepotrzebnymi transakcjami i obrastamy w zupełnie niepotrzebne "śmieci")? A gdyby tak księgarnie dostosowały się do czasu wolnego i były czynne wieczorami? Tak rozmyślając dotarłem do nietypowej ni to księgarni ni to kawiarni "Tajemnica Poliszynela". I uświadomiłem sobie, że to o czym myślę  już jest! Jakżesz mogłem zapomnieć o tej kawoksięgarni, rozpisując się o zmianie funkcji bibliotek i księgarni?

Tajemnica Poliszynela jeszcze bardziej się zmieniła. Pojawił się letni ogródek. Z ulicy Prostej słychać muzykę ulicznego grajka. Przecudny klimat kulturowy. I możliwość zakupienia książki nawet wieczorem. Menu w formie gazety. Na dodatek nie trzeba kupować, można pooglądać, poczytać, także różnorodną prasę. Moją uwagę przykuło pisemko studentów UWM "Tworzywo".

"Witamy w świecie  wiecznych optymistów (...) w królestwie kawy, lodów i szeleszczących, książkowych kart". Współczesność mocno zaakcentowana nie tylko jakimś hybrydowym połączeniem księgarni, czytelni i kawiarni, ale i dostępem do otwartego internetu. Ba, nawet nie trzeba mieć własnego laptopa. Moją uwagę przykuło duże nawiązanie do lokalności, widoczne i w ofercie wydawniczej jak i pamiątkach do kupienia. A przede wszystkim przez oferowanie produktów "sprawiedliwego handlu". Widać, że koncepcja tego miejsca wynika z głębokiego przemyślanie i wnętrza a nie powierzchownej mody. Fair trade to także odbudowywanie dobrych relacji w wzmacnianie lokalności, nawet tej dalekiej.

Dyskretna aluzja do wiejskich klubokawiarni (kawoksięgarnia) dobrze oddaje klimat tego miejsca. Miejsca, gdzie organizowanych jest wiele spotkań z pisarzami, twórcami, podróżnikami, oraz gdzie czyta się książki na głos. Tajemnica Poliszynela nie jest efemerydą i wyjątkiem, jest znakiem czasu zmieniającej się przestrzeni publicznej, w której coraz bardziej poszukujemy miejsc do spotkań i odbudowywania relacji a nie do zawierania transakcji.

Stanisław Czachorowski


poniedziałek, 30 lipca 2012

Bose książniczki z białym sznureczkiem, czyli słów kilka o bibliotekach i księgarniach w przestrzeni publicznej

Księgarnia czy biblioteka to nie jest tylko magazyn z książkami do kupienia lub wypożyczenia. To ważne w przestrzeni publicznej miejsce spotkań międzyludzkich. Już sama książka jest forma spotkania człowieka z człowiekiem. Formą pośrednią, niejako zastępczą, przekraczająca czas i miejsce.

W dobie zanikających realnych kontaktów międzyludzkich oraz niekomercyjnych miejsc spotkań, wymyślamy sobie miejsca zastępcze. Nie mamy okazji pogadać z sąsiadami na ławce pod blokiem, to idziemy do sklepu i tam na kasjerce wyładowujemy swoje żale i frustracje. A w księgarni czy bibliotece próbujemy dyskutować z personelem lub innymi klientami. Pretekstem może być książka... Czytelnicy często bibliotekarzom opowiadają swoje losy i swoje życie. Księgarz czy bibliotekarz jako spowiednik, przyjaciel i psychoterapeuta? Tak.

W tym sensie biblioteka czy księgarnia staje się coraz bardziej miejscem spotkań. W dobie kryzysu czytelniczego i groźby zamykania bibliotek czy księgarń, dostrzeżenie tej funkcji spotkaniowej w przestrzeni publicznej jest szansą na przetrwanie (ekonomiczne). Bo tak na prawdę nie ma kryzysu czytelniczego - po prostu czytamy inaczej: czytamy na ekranie, e-booku, smartfowie czy telefonie komórkowym. A na półkach księgarskich obok nośnika papierowego pojawiają się audiobooki, płyty CD czy e-booki. Coraz więcej można kupić przez internet. Po co więc przychodzić do księgarni czy biblioteki? Może przede wszystkim po to, żeby spotkać się z ludźmi i mieć rzeczywiste kontakty a nie tylko wirtualne. I jeszcze jedną kwestę warto przypomnieć, słowo pisane jest tylko zastępczą formą komunikacji. Pierwotną forma było słowo mówione. W dobie rozwoju technologii cyfrowych ponownie słowo mówione odzyskuje popularność.

Ale wróćmy to bosych książniczek. Z wielką przyjemnością lubimy patrzeć na beztroskie i "bezcelowe" figle małych piesków czy kotków. Biegają i skaczą, czasem nieporadnie, z tryskającą radością życia. Ta sama "bezcelowa" radość cechuje ludzi młodych. Zabawa połączona z kreatywnością. Także w zakresie zabawy intelektualnej. Jednym z przykładów jest akcja "stop narzekaniu", zapoczątkowana przez pracownice olsztyńskiej księgarni Książnica Polska (sam pomysł przyszedł z Krakowa). Biały sznureczek jest zewnętrzną forma tej happeningowej zabawy. Prosty pomysł, ale oddający ducha kreatywności i radości życia. Oraz spotkaniowej funkcji samej księgarni. Dlaczego książniczki a nie księżniczki? Bo od "Książnicy", a nie księżniczki. Cieszenie się światem, nawet jak w trakcie spaceru buty się rozpadną... To przykład dlaczego wykształcenie jest ważne. Uniwersytet to nie tylko szkoła zawodowa, ale miejsce gdzie powinno się zrozumieć świat i nauczyć dobrze i szczęśliwie żyć (czytaj więcej na ten temat).

W Książnicy Polskiej jest Kawiarnia Literacka i Filmowa, małe kino, są organizowane spotkania z autorami, ale i mała galeria (jak na zdjęciu wyżej). I nie jest to żaden wyjątek. W holu biblioteki na Starówce jest funkcjonująca od lat galeria oraz półka bookcorssingowa, a obok kawiarenka. W Księgarni Rolniczej i Podróżniczej pokazywane są piękne zdjęcia z różnych podróży (galeria w witrynie). W uniwersyteckiej bibliotece od razu zaplanowano sale wykładowe, księgarnię, kawiarnię i dużo miejsca wystawowego. To tam odbywają się wykłady otwarte, Olsztyńskie Dni Nauki czy Europejska Noc Naukowców. To jest już w zasadzie norma - księgarnie i biblioteki stają się coraz bardziej funkcjonalnymi miejscami spotkań. W wielu kawiarniach pojawiają się półki z książkami... do poczytania. A więc tradycyjne miejsca do spotykania także stają się w jakimś sensie małymi czytelniami i bibliotekami.

Nasze kameralne spotkania z nauką i naukowcami, odbywające się w przestrzeni pozaakademickiej, w pozornie nietypowym miejscu - w kawiarniach, nie są więc czymś nadzwyczajnym. Są raczej czymś oczywistym we współczesnym świecie z niedosytem spotkań w realu. Człowiek to istota społeczna.

Z wielkim żalem możemy obserwować zamykanie małych bibliotek wiejskich i małomiasteczkowych oraz likwidację prowincjonalnych księgarni. Zapomina się, że te obiekty są ważnymi elementami przestrzeni publicznej i miejscami spotkań. Lokalnym władzom potrzeba większej wyobraźni, aby zobaczyły bibliotekę nie tylko jako pomieszczenie z książkami. Potrzeba także wykształconych, odważnych i kreatywnych bosych książniczek z białymi sznureczkami, które pokażą tę dodatkowa funkcje księgarni i bibliotek.

Stanisław Czachorowski

piątek, 27 lipca 2012

Warmińsko-mazurska wikiespedycja poszukuje fotografów

Stowarzyszenie Wikimedia Polska organizuje w sierpniu po raz czwarty Wikiekspedycję, czyli wyprawę do jednego z regionów Polski, mającą na celu zebranie dokumentacji fotograficznej, która posłuży do zilustrowania haseł w Wikipedii. W tym roku wybieramy się do województwa warmińsko-mazurskiego - teren działań jest ograniczony od zachodu przez Górowo Iławieckie i Olsztyn, a od wschodu przez Gołdap i Ełk (szczegóły można znaleźć tu: http://pl.wikimedia.org/wiki/Wikiekspedycja_2012/p%C3%B3%C5%82nocna

W związku z dużą liczbą zabytków na terenie naszego działania szukam pomocy lokalnych fotografów, którzy mogliby się do nas przyłączyć, by posłużyć jako przewodnicy. Zależy mi zwłaszcza na mieszkańcach następujących miejscowości:
* Barczewo
* Bartoszyce
* Biskupiec
* Dobre Miasto
* Ełk * Giżycko
* Gołdap
* Górowo Iławieckie
* Jeziorany
* Kętrzyn
* Lidzbark Warmiński
* Mikołajki
* Mrągowo
* Olecko
* Reszel
* Ryn
* Sępopol
* Srokowo
* Węgorzewo
 Jeśli ktoś z Was mieszka w tych miejscowościach, bądź ma w nich fotografujących znajomych, dajcie znać. Jest szansa na wykonanie fajnych fotek w miłym towarzystwie, a także na zaistnienie w Wikipedii i mediach. Ja ze swojej strony gwarantuję przeszkolenie z wgrywania zdjęć do repozytorium wolnych zasobów Wikipedii - Wikimedia Commons  i umieszczania zdjęć w Wikipedii, a także nieco gadżetów związanych z Wikipedią.

Jeśli ktoś planuje spędzać urlop na Warmii lub Mazurach w terminie 3-12.08 i miałby ochotę "pofocić", jest również jest mile widziany.

Adam Kliczek (CLI)
fotograf, redaktor Stowarzyszenie Wikimedia Polska / Wikipedia tel. (+48) 519-520-107 http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedysta:CLI

(fot. S.Cz., Rezerwat Las Warmiński)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Na dziedzińcu płockiej kamienicy

Czy na podwórku starej, czynszowej kamienicy mogą odbywać się kameralne spotkania z nauką i wiedzą? Mogą i się odbywają. W jednym takim spotkaniu uczestniczyłem 19 lipca 2012 r.. Kamienica jest stara i secesyjna, ale pięknie odnowiona. Mieści się tu obecnie Muzeum Mazowieckie w Płocku z przepiękną wystawą secesji. A dawne podwórko zamienione jest w przecudne patio i odbywają się tu liczne spotkania i koncerty. Dawne środowisko mieszczańskie, tak jak w XIX wieku, ponownie ożywa naukowymi poszukiwaniami. Pierwsze Towarzystwo Naukowe Płockie powstało już w 1820 roku. Po wielu perypetiach dziejowych funkcjonuje do dziś i wydaje m.in. "Notatki Płockie".

Przełom XX i XXI wieku obfituje w powstawanie nowych, regionalnych ruchów naukowych. Powstają regionalne towarzystwa naukowe, ruchy społeczne, inicjatywy kulturalne. Na nowo odradzają się pisma naukowe i strony internetowe, które tak jak w XIX wieku dokumentują historię, przyrodę, próbują obiektywnie opisywać świat. Można powiedzieć, że jest to renesans literatury faktu.

Lipcowe spotkanie w Muzeum Mazowieckim w Płocku poświęcone było promocji drugiego numeru czasopisma popularnonaukowego "Nasze Korzenie" (jeszcze inne spojrzenie na to spotkanie). Omówieniu zawartości pisma towarzyszył krótki wykład Krzysztofa Zadrożnego pt. "Pułkownik Kajetan Wawrzyniec Balicki (1782-1846)" oraz pokaz filmu "Sobocińskie guziki". W filmie, jako przyrodnika, zainteresowały mnie muszle mięczaków, wykorzystywane do produkcji guzików. Resztki tych muszli jeszcze w dużym stopniu się zachowały. Jest to interesujący materiał, pozwalający na retrospektywną analizę mięczaków okolic Sochocina. Z łatwością można zidentyfikować gatunki, w tym skójkę gruboskorupkową. Rewelacyjny materiał badawczy.... i zupełnie inny punkt widzenia niż autorów filmu, zorientowanych na historię i rzemiosło.

Wspomniane czasopismo wydawane jest przez Muzeum Mazowieckie. Być może stanie się swoistym kondensatorem różnych inicjatyw, dokumentujących zmieniający się świata wokół nas. "Nasze Korzenie" poświęcone są przyrodzie, historii i kulturze północno-zachodniego Mazowsza (Płockie, Sierpeckie, Płońskie, Gostynińskie). Za pół roku kolejna promocja kolejnego numeru i... znakomita okazja na kameralne spotkanie z nauką na podwórku.

Naukowe zainteresowania mogą ożywić każde, nawet zapyziałe i banalne podwórko.

Stanisław Czachorowski

poniedziałek, 16 lipca 2012

Drugi wernisaż Artystycznej Rezerwy Twórczej

Szanowni Państwo, wzorem roku ubiegłego zwracamy się do Państwa z propozycją wzięcia udziału w II Wernisażu Grupy A*R*T (Artystyczna Rezerwa Twórcza, artystów nieprofesjonalnych UWM w Olsztynie). Planujemy wystawę naszych prac w dniu Święta Edukacji Narodowej (14.10.2012 r.) w holu Biblioteki Uniwersyteckiej. Patronat nad wystawą objął JM Rektor-Elekt UWM prof. dr hab. Ryszard Górecki, Senator RP.


Zespół organizacyjny II Wernisażu tworzą: Marzena Baniel, Maria Fafińska, Magdalena Wyspiańska, Aleksander Wołos, Marian Michałowski i Stanisław Czachorowski. Jak sprzed roku, myślą przewodnią wernisażu jest prezentacja dorobku artystycznego – pracowników oraz emerytów UWM. Forma i technika pracy jest dowolna: obrazy olejne, akwarele, rysunek, grafika, malowanie na szkle, rzeźba, ceramika, haft (malowanie igłą), metaloplastyka itp.

Po zakończeniu wystawy (20XII 2012 r.) staraniem komitetu organizacyjnego będzie wydanie albumu zawierającego jedną lub dwie prace każdego z uczestników wystawy wraz z krótką notką o autorze i jego dorobku twórczym. Współudział w wydawnictwie albumu zadeklarowało Stowarzyszenie Absolwentów UWM oraz ZNP.

Zgłoszenie udziału do 25.09.2012 r. wraz wyszczególnieniem tytułów prac prosimy przesłać pod adresem: Antoni Jarczyk, Olsztyn-Kortowo, ul. Oczapowskiego 5, p. 357 lub na adres mailowy: jarant@uwm.edu.pl (tel. 89 523 35 69).

Pierwszy wernisaż zintegrował nasze środowisko twórcze a obecnie, mamy nadzieję, że zainspiruje także innych. Mamy realną szansę, by nasze wystawy na trwale wpisały się w kalendarz uniwersyteckich wydarzeń kulturalnych.

 W imieniu Komitetu Organizacyjnego Antoni Jarczyk


( czytaj także informację o plenerze w Bałdach)

 Karta zgłoszenia na wernisaż 
Imię i nazwisko……………Wydział………………………
Adres pocztowy………………………………….. E-mail:…………………………………….Nr telefonu kom………………………………
Pracownik emerytowany, naukowo-dydaktyczny, techniczny (właściwe pokreślić).
Zgłaszam prace z zakresu: malarstwa sztalugowego, malarstwa na szkle, rzeźby w drewnie, rzeźby ceramicznej/gipsowej, haftu i aplikacji (podkreślić), inne…………………………..
Tytuły prac: 
1………………………………………………………… 2…………………………………………………………. 3……………………………………………………….. 4……………………………………………………….
 Liczba prac zależy od ich wielkości i sposobu ekspozycji. Prace drobne i małe mogą być umieszczone w gablocie wymiarach półek 80x30cm. Przewidujemy dwie półki dla jednego autora. Liczba dużych prac malarskich (np.80x120cm i większe) może wynosić 4-5. Prace prosimy dostarczyć w dniu 11.10.2011 r. o godz.12oo do holu Biblioteki Uniwersyteckiej(Ip.). Będziemy wspólnie przygotowywać ekspozycję. Prace malarskie i grafiki powinny być w ramkach lub w antyramach. Wpisowe wynosi 50 zł dla osób pracujących i 20 zł dla emerytów. Należy adresować na: Stowarzyszenie Absolwentów UWM, ul. Heweliusza 12, 10-718 Olsztyn, nr konta:42 2030 0045 1110 0000 0045 1660 z dopiskiem imię i nazwisko oraz „wernisaż”).

Jeśli Autor wyraża zgodę na zamieszczenie krótkiej notki biograficznej w planowanym albumie, prosimy o przygotowanie jej z uwzględnieniem następujących danych: 1) dane osobowe (imię, nazwisko, miejsce pracy); 2) tematyka prac; 3) udział w wystawach (stałych, plenerowych/indywidualnych, grupowych); 4) motywy twórczych inspiracji. Notka nie powinna przekraczać ½ strony A4, w edytorze Word; tekst złożony czcionką typu Times New Roman, wielkość 11 pkt. Członkowie Grupy A*R*T proszeni są by na wystawę przygotować prace, które nie były wystawiane podczas I wernisażu. W notce biograficznej prosimy szerzej opisać ostatni rok działalności twórczej. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do redakcji przesłanych tekstów.

niedziela, 8 lipca 2012

Wielu poszukujących chce rozmowy...

Olsztyńska kawiarnia naukowa nie jest wyjątkiem. Potrzeba spotykania się i otwartego dyskutowania o świecie, o odkrywaniu jego tajemnic, jest powszechna. Zwłaszcza wśród młodych ludzi (młodych duchem) i poszukujących, ciekawych wszystkiego. Przykładem jest inicjatywa studentów z kilku kół naukowych Uniwersytetu Śląskiego. Niedawno i przypadkiem trafiłem na ich blogową stronę

Jak sami o sobie piszą: "Jesteśmy przede wszystkim ludźmi zafascynowanymi – często marginalizowaną – możliwością ROZMOWY odległych dziedzin nauki. Wychodzimy na margines dzierżawionych kodów, nie po to jednak by coś unifikować, ale też nie w celu przypuszczenia ataku. Bardziej dla nas pożądane zdają się być migotliwe przeskoki iskry między naszymi językami, te dowody odległej i z dawna nie goszczonej przyjaźni."

Poszukiwania interdyscyplinarne i wychodzenie poza wąskie koleiny własnych dyscyplin jest pouczające. Można wtedy odkryć, że pod podobnymi słowami kryją się zupełnie inne światy: czym się różni genologia i genetyka, ekonomia i ekologia, fenetyka a fenologia, asertoryczność a asertywność?

Śląscy studenci starają się "wyczulić na pewne subtelne możliwości wyzyskania osiągnięć nowej (XX/XXI wiecznej) fizyki (ale także chemii, biologii, matematyki, informatyki, itp.) w analizie i interpretacji tekstów literackich, ale także w dążeniach w drugą stronę. Interesuje nas także literaturoznawcze/filologiczne spojrzenie na tekst, kulturę, system znaków i znaczeń oraz stosunek do przedmiotu w badaniach fizyków i przedstawicieli pozostałych wymienionych dziedzin. Natomiast patrząc na możliwości filologa we własnej dziedzinie, widzimy potencjał zbudowania pewnej nowej metody działań. Bez żadnych deklaracji próbujemy łączenia różnych składników jak laboratorium – może zrodzi się nowa jakość z tego spotkania science i literaturoznawstwa? Już sama tylko fizyka daje mnóstwo narzędzi mówienia o świecie – dla nas także, choć nie tylko o “świecie” zapisanym."

Co może łączyć fizyka z chemikiem czy filologiem? Przede wszystkim ciekawość świata i otwartość na poznanie, otwartość na inne sposoby myślenia i poszukiwanie interdyscyplinarnej inspiracji.

Naukowcem się nie jest - się bywa. W tych chwilach otwartego poszukiwania. Bywa się naukowcem niezależnie od uzyskanych tytułów, miejsca zatrudnienia czy zajmowanego stanowiska... Spotykając się od czasu do czasu w olsztyńskiej kawiarni naukowej (wędrującej po różnych miejscach), chcemy przez moment być naukowcami poszukującymi tajemnic świata i poszukującymi innych ludzi. Do takich kameralnych spotkań z nauką i naukowcami zapraszać będziemy ponownie jesienią, gdy powrócimy z wakacji i zaczniemy kolejny rok akademicki.

St. Czachorowski

wtorek, 3 lipca 2012

Otwarci na spotkania i dialog

Formuła kameralnych spotkań z nauką i naukowcami w olsztyńskiej kawiarni naukowej zakłada życzliwe otwarcie się na dyskusje i różnorodne opinie. Organizujemy spotkania w kawiarni i dyskusję internetową na blogu z ciekawości na innych a nie z chęci arbitralnego pouczania i komunikowania. W dialogu uczymy się sami, w dialogu dojrzewają nasze myśli.

Tyle tytułem wstępu i usprawiedliwiającego wyjaśnienia. Teraz pora na polemikę i zdanie odrębne w stosunku do głosu p. Henryka Zajdla (Czy zawsze wiemy o czym chcemy dyskutować). Czasem wiemy o czym chcemy deliberować, bo temat spotkania jest określony, czasem nie wiemy - bo chcemy się po prostu spotkać i nieskrępowanie poszukiwać. Owszem, jest pewien dystans między środowiskiem naukowców a dziennikarzami i są wzajemne nieporozumienia (o czym pisaliśmy wielokrotnie i  dlatego organizujemy spotkania, aby te rowy nieporozumień zasypywać), ale daleki jestem od dzielenia na "dobrych i mądrych" naukowców i "złych oraz głupich" dziennikarzy (czy polityków).

Nieporozumienia w części biorą się z niedostrzegania różnicy stylów wypowiedzi. Wystarczy zerknąć do podręczników akademickich, aby zauważyć, że całość piśmiennictwa dzieli się na różne gatunki: literaturę piękną, literaturę naukową, literaturę popularnonaukową, dziennikarstwo i piśmiennictwo użytkowe. To są style wynikające z funkcji. W literaturze pięknej na przykład nacisk położony jest na estetykę języka, w literaturze naukowej - na precyzję i jednoznaczność (kosztem przejrzystości i komunikatywności). Dziennikarstwo jest  w wielu aspektach zbliżone do literatury naukowej, bo ma za zadanie obiektywne opisywanie rzeczywistości. Niemniej różnice w formie wypowiedzi i stylu pracy pozostają. Nie można ich nie dostrzegać. Tak jak trudności w porozumieniu się między Polakiem a Czechem - czeski nas śmieszy, polski u Czechów wypada wulgarnie. Wystarczy jednak zauważyć, że mówimy podobnymi ale różnymi językami i wykorzystanie tłumacza, aby nieporozumienia zniknęły. Owa śmieszność czy wulgarność wynika z odmienności języka a nie charakteru tej czy innej nacji. Podobnie z gatunkami literackimi - są pozornie podobne, a przecież różne. Bez kulturowego translatora łatwo o nieporozumienie i fałszywe osądy.

Krytykowany przez p. Henryka Peter Watts... jest naukowcem z krwi i kości! Przy okazji jest także felietonistą i pisarzem SF. Jest więc zarazem tym "dobrym" naukowcem i tym "złym" felietonistą ("i jemu podobnymi"). W pełni podzielam opinię Petera Wattsa, że naukowcy w swoim szkoleniu zawodowym oduczani są przejrzystego i klarownego pisania. Polecam sięgnąć do felietonów Wattsa, aby dokładniej zapoznać się z jego trafną argumentacją. Ze swojej strony zaznaczyłem jedynie, że ta różnica w pisaniu wynika z kształcenia do zupełnie innego stylu pisarskiego.

Nie dzieliłbym także naukowców na tych dobrych i złych. Bardziej skupiałbym się na miejscu wypowiedzi i funkcji danego gatunku literackiego. Udana współpraca naukowców z dziennikarzami możliwa jest wtedy, gdy obie strony zdają sobie sprawę z odmienności stylów i potrafią empatycznie wczuć się w położenie drugiej strony. Naukowcy nie boją się tyle dziennikarzy co reakcji własnego środowiska.
Owszem, w swojej wieloletniej praktyce spotykałem także dziennikarzy traktujących swojego rozmówcę-naukowca bardzo instrumentalnie, jako ozdobną paprotkę. Ale jest to przywara ogólnoludzka, nieobca i naukowcom. Spotykałem i spotykam także wielu rzetelnych i znakomitych dziennikarzy. Z tymi na pewno warto współpracować, bo razem można osiągnąć znacznie więcej, uzupełniać się i dopełniać.

Parafrazując słowa Pawlaka z "Samych swoich": ludzie nie dzielą się na naukowców i dziennikarzy, nauczycieli czy polityków, ale po prostu na mądrych i głupich, na życzliwych i otwartych oraz na agresywnie zamkniętych i zarozumiałych, na empatycznie dostrzegających innych i na pouczających bezdyskusyjnie. I na dodatek ludzie zmieniają się, nawet jeśli popełniają błędy. Piętnujmy więc błędy a nie ludzi.

A letnią i wakacyjną porą zachęcamy do otwartych na ludzi podróży i dyskusji na blogu. Internet nie zastąpi co prawda  kameralnych spotkań twarzą w twarz, ale może je uzupełniać i dopełniać. Jesienią, wraz z nowym rokiem akademickim, znowu zasiądziemy przy kawiarnianym stoliku. Czasem z pomysłem i sprecyzowaniem tematem spotkania, czasem pozwolimy popłynąć inspiracji i kreatywnemu ucieraniu się poglądów. Bo ciekawi jesteśmy świata i ciekawi opinii i zainteresowań innych. Bez względu kim są z zawodu. W poznawaniu i odkrywaniu świata wszyscy po części jesteśmy naukowcami.

Stanisław Czachorowski

poniedziałek, 2 lipca 2012

Czy zawsze wiemy o czym chcemy dyskutować?

Prof. Czachorowski zasugerował, że moją polemikę do jego wpisu widziałby na blogu Copernicanum. Po zastanowieniu postanowiłem taki wpis przygotować i zatytułować jak wyżej. Trochę to trwało, bo wysłanie komentarza bezpośrednio do autora to można było traktować jak wymianę pozdrowień przy spotkaniu na ulicy, ale wpis na blogu to już jest jak wizyta u nowych sąsiadów, trzeba się trochę przygotować, aby "nie podpaść" już od pierwszego wrażenia.

Moja polemika dotyczyła wpisu z 9 lutego 2012 zatytułowanego "Dziennikarze i naukowcy - trudne relacje i miłość z zadziorami", ale była też częściowo sprowokowana późniejszym wpisem z 25 czerwca 2012 "Czy naukowcy potrafią pisać ? (cz. 3.) i dlaczego zostają naukowcami?", przy czym, w tym drugim przypadku jest to właściewie komentarz do uwag Wattsa a nie profesora Czachorowskiego (chociaż z kontekstu wynikałoby, że zgadza sie z Wattsem). Oba wpisy korzystają ze steorytypowych ogólnikowych określeń, które pozwalają na dowolną interpretację. Wszyscy, którzy świadomie wdają się w polemiki znają rady Schopenchauera "atakujesz -wchodz w szczegóły, bronisz sie -uciekaj w ogólniki". (Może akurat nie wszyscy znają rady Schopenchauera ale podświadomie z nich korzystają). Istnieje w obiegu ciekawa uwaga (nie wiem czyja), że jeżeli jakieś sformułowanie dotyczy wszystkiego to znaczy, że dotyczy niczego. Może wiele osób będzie zaskoczonymi ale takimi słowami są określenia: dobry, dobrze, zły, źle, które bez dodatkowego określenia na czym polega to dobro czy zło nie są tak jednoznaczne jak się wydaje. Okazuje się, że kiedy dochodzimy do bliższego określania tego "dobra"czy "zła" w odniesieniu do konkretnego przypadku, to zdania są już mocno podzielone. Te słowa to doskonały "wypełniacz" wszelkiego rodzaju referatów i przemówień, bo słuchacze nie próbują ich interpretować, a po pewnym czasie (i zmęczeniu) przestają nawet słuchać. Podobne niejednoznaczności mamy z określeniami naukowiec, nauczyciel i podobnymi. Już czuję te kamienie lecące w moją stronę za napisanie, że określenie nauczyciel nie jest jednoznaczne. Jeżeli zdefiniujemy nauczyciela jako osobę mająca etat w szkole czy na uczelni to wątpliwości oczywiście nie ma, ale jeżeli zapytamy czy nauczyciel WF to to samo co nauczyciel matematyki ,nie mówiąc o innych przedmiotach, to zaczyna sie problem. Bo czy można zastapić nauczyciela matematyki nauczycielem WF. Z punktu widzenia ministerstwa zapewne jest to bez znaczenia, ale z punktu widzenia efektów nauczania? Nauczyciel matematyki (oczywiscie należy tu mieć na myśli wszystkie nauki ściśłe) powinien uczyć myśleć. Nauczyciel WF powinien uczyć bezmyślnie wykonywać ćwiczenia, bo chyba nie zaakceptuje biegacza, który zatrzyma sie i zacznie mysleć czy nie za szybko biegnie. Nie należy tego rozróżnienia traktować jako przeciwstawianie wartosci nauczyciela matematyki i nauczyciela WF. Znani są profeorowie matematyki liceum, którzy byli czołowymi piłkarzami nalepszych drużyn.

Zatem zanim zaczniemy narzekać na "naukowców" musimy najpierw określić co rozumiemy przez pojęcie "naukowca". Od jakiego momentu chcemy kogoś nazywać naukowcem? Czy aby to nie jest tak, że naukowcem zaczynamy nazywać kogoż, kogo przestajemy rozumieć, i wtedy cała rzesza pseudonaukowców to wykorzystuje wypisując co im sie podoba? Spróbujmy zatem zdefiniować prawdziwego naukowca. Prawdziwy naukowiec to po pierwsze pasjonat, który swoją wiedzą chce przyciagnąć (zaciekawić) innych i co najważniejsze potrafi wytłumaczyć to co robi. Prof. Infeld (Polak - współpracownik Einsteina) mówił, że naukowcy dziela się na dwie grupy. Pierwsza to tacy co mówią - popatrzcie jaki ja jestem mądry oraz druga to tacy co mówią - popatrzcie jakie to proste. Niestety wiekszość należy do pierwszej grupy. Skąd biorą się obie grupy zostawmy do innej dyskusji.

Teraz wypada powiedzieć coś o dziennikarzach. W naszych realiach jeszcze mocno tkwią reguły z dawnego okresu, wg których dziennikarz dyktował społeczeństwu co ma myśleć (społeczeństwo) na dany temat, zamiat informować rządzących, co społeczeństwo myśli o rządzących. To niestety w mentalności dziennikarzy pozostało i wydaje im się, że najlepiej wiedzą jak każdy powinien postępować co skutkuje tym, że zamiast wyszukiwać dobrych nauczycieli i pilnować, aby nie byli oni szykanowani, to często dołączają do akcji przeciw nauczycielom, szczególnie jeśli ich "latorośl" otrzyma negatywną ocenę. Dziennikarz ma mieć niby najlepsze przygotowanie do kontaktu ze społeczeństwem, ale to w żaden sposób nie uzasadnia, że naukowiec-nauczyciel potrzebuje dziennikarza do przedstawiania swojej wiedzy uczniom, bo wtedy dojdziemy do absurdalnego wniosku, że każdy nauczyciel winen mieć dziennikarza na lekcji, który będzie tłumaczył uczniom.co mówi nauczyciel.

Używanie przez dziennikarzy profesorow w programach informacyjnych do tematów, które przeciętny inżynier potrafi wyjasnić, służy tylko robieniu dziennikarzowi scenografii do jego programu, co ma skutkować efektem podobnym do robienia sobie zdjęć z prezydentem. Każdy nauczyciel powinien umieć przygotować program na temat swojej profesji lepiej niż dziennikarz. Na przekazanie nauczycielowi tych kilku uwag związanych ze specyfiką radia czy telewizji potrzeba najwyzej jeden dzień. Na przekazanie wiedzy dziennikarzowi tej, co ma nauczyciel potrzeba 5 lat ! Ale mało kto wie, że kiedy program zrobi nauczyciel to dziennikarz nie będzie miał kasy (której nauczyciel nawet nie może sobie wyobrazić), a dodatkowo nauczyciel wystąpi w programie dziennikarza za darmo. Będzie bardzo dobrze jeżeli dziennikarz będzie inicjatorem spotkań z osobami reprezentujacymi "prawdziwą" wiedzę w jakiejś dziedzinie, ale daruje sobie swoje "tłumaczenie" co zaproszona osoba "miała na myśli".

Co się tyczy Wattsa to jest taka anegdota z serii "przychodzi baba do lekarza", w której mówi: "panie doktorze ja mówię do męża a on nie reaguje, jakby nie słyszał. Co to jest? Lekarz odpowiada - to nic groźnego. Moja, żona zadaje pytanie, poczym sama sobie na nie odpowiada i do końca dnia komentuje niby moją odpowiedz. Przytoczyłem tę anegdotę, bo ona bardzo dobrze opisuje zachowanie Wattsa i jemu podobnych. Wygłaszają jakąś tezę a potem już jest z czym dyskutować. Najczęściej czynią tak felietoniści i inni żyjący z pisarstwa. Aby twierdzić, że naukowcy nie umieją pisać, należy gwoli uczciwości pokazać konkretne przykłady takich naukowców, a wtedy okazałoby się, że to nie nauka stoi w sprzeczności do przakazywania wiedzy a system, który promuje pseudonaukowosć. Ale jak może być inaczej jak posłem zostaje osoba z wykształceniem podstawowym i zarabia pięć razy tyle co nauczyciel. Czy taka osoba może mieć szacunek do systemu nauczania, do wiedzy? Czy dyrektor szkoły może przyjąć do pracy dobrego nauczyciela a zwolnić złego (żonę byłego milicjanta czy byłego pierwszego sekretarza)?

Dla społeczeństwa najważniejsze jest aby potomek zdobył odpowiednie świadectwa (zaświadczenia) a nie wiedzę, aby mogł potem zostać właśnie posłem. Czy to można zmienić? Oczywiście, że można pod warunkiem, że wszyscy chcą i akceptują zmiany. Znane są pzykłady miast jeszcze ze starego systemu (lata 1960-te), gdzie społeczeństwo przygotowało się i przypilnowało wyborów, wybierając tych co chcieli i dokonując w mieście oczekiwanych zmian. Oczywiście takie działanie pociągnęło za sobą konsekwencje, bo odsunięci od władzy (i kasy) zmontowali front "przeszkadzania". Tu trzeba jasno zidentyfikować problem następująco - przecietny wykształcony (poprawnie) obywatel potrafi łatwo znaleźć pracę, a mając pracę i środki do życia chce mieć spokój i nie bardzo zwraca uwagę na to, co się poza nim dzieje. A dzieje się coś bardzo złego. Ci wszyscy co są swiadomi, że ich wiedza i zdolności są znikome aby, znaleźć dobrą pracę i że w krótkim czasie z każdej pracy ich wyrzucą szukają i znajdują schronienie w państwowych urzędach itp. Instytucjach, w których praktycznie stają się nieusuwalni i w ich interesie jest, aby szkoły opuszczali niedouczeni uczniowie (w ten sposób nie zagrażają ich stanowiskom), aby nauczyciele nie byli szanowani (aby byli lekceważeni), aby nie traktować poważnie ludzi nauki (wtedy można obśmiać opinię naukowca). W ten model wpisuje się publikacja Wattsa. Daje argumenty "nieudacznikom" do twierdzenia - co chcecie ode mnie przecież wszyscy piszą, że jest źle. Apeluję do czytelników - nie tolerujmy ogólnikowego narzekania! Jeżeli nie potrafimy wskazać jak naprawić "zło" w konkretnym przypadku to znaczy, że nie umiemy tego "zła" wykazać!

Henryk Zajdel


(na fotografii kawiarnia House Cafe w Olsztynie, fot. S. Czachorowski)