poniedziałek, 29 października 2012

Kariera frajera, czyli przyczynek do dyskusji o absurdach doktoranckich


Powszechną i nie budzącą zdziwienia bolączką wielu doktorantów w Polsce, jest ich trudna sytuacja zawodowo-finansowa. Okoliczność ta jest na tyle przykra, że dotyka doktorantów pracowitych, twórczych, dostatecznie uzdolnionych do wykonywania swojego „zawodu” i z pasją (tę grupę będę mieć na myśli w dalszej części wypowiedzi). Pewni doktoranci dostają nawet po pięć tysięcy złotych, a niekiedy i więcej. Dostają możliwości rozwoju a w konsekwencji pracę w zawodzie, a inni, którzy nie są gorsi, a niekiedy są lepsi, nie dostają za wiele, albo w którymś momencie, w inny sposób, ogranicza się im szansę rozwoju i otrzymania wymarzonej pracy, choćby około-zawodowej. Takie sytuacje mogą być wynikiem splotu najróżniejszych pozytywnych lub negatywnych okoliczności akademickich: przypadkowych – na przykład doktorant trafia do zakładu w którym może „podłączyć się” ze swymi badaniami pod duży grant, albo zajmuje się słabo subsydiowaną dziedziną; jak i nieprzypadkowych – na przykład doktorant zostaje zatrudniony w nepotycznych okolicznościach, albo doktorant pada ofiarą zniesławień, co blokuje mu możliwości rozwoju czy zatrudnienia w danym środowisku.

Czy doktoranci, znalazłszy się w trudnej sytuacji, powinni mówić publicznie o swoich problemach? Okazywać słabość i cierpienie? Przecież u tak wielu ludzi słowa „jestem słaba”, „mam problem”, „potrzebuję pomocy” czy „zostałem skrzywdzony” wywołują uczucie pogardy. Może więc właściwą postawą jest piętnowanie „użalających się nad sobą” doktorantów, za to że są egoistycznymi, niezaradnymi mięczakami i nie promują przez to postaw samowystarczalności, przebojowości, bezproblemowości, „super-mana”? Osobiście uważam, że nie jest właściwym w ogólności piętnować ich za brak takich postaw, czyli na przykład za „użalanie się”, gdyż po prostu wymienione super-postawy są, jak mniemam, postawami przez ludzi udawanymi, bynajmniej nie z powodu miłości bliźniego. Udaje się je z powodu dumy, lub ze strachu przed tym, aby inni nie wykorzystali naszych słabości. Zważywszy na fakt, że kłamstwa motywowanego troską o własną skórę nie powinno się pochwalać, być może należałoby nawet chwalić doktorantów, zamiast ganić za to, że nie udają, kiedy pokazują z całą szczerością poprzez swe narzekanie, jaka jest ich słabość, problem. Sądzę, że w uzasadnionych przypadkach, a jak postaram się naświetlić w dalszej części wypowiedzi, postawiony problem takim jest, powinno się promować, a nie powstrzymywać „narzekanie”. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to znaczy, jak sądzę, że poparłby akcję masowego rozdawania opasek „stop narzekaniu” obywatelom państwa totalitarnego albo pracownikom czekającym od miesięcy na zaległe wypłaty. Problem zawodowo-finansowy, który dotyka wielu doktorantów sprowadza się do niezawinionego przez nich popadnięcia w irracjonalną sytuację. Przedstawię to na prostym przykładzie pewnego znanego mi doktoranta. Człowiek ten od czasu liceum podejmował pracę w okresach wakacyjnych. Przez dziewięć lat z rzędu imał się rozmaitych, „byle jakich” (termin ten wyjaśnię za chwilę) zawodów, także nie raz "na saksach". Było to ciężkie doświadczenie i właśnie po to zaczął zdobywać kwalifikacje (studiował), aby nie musieć robić tego samego kiedy będzie mieć trzydzieści lat. Doktorant ten od czterech miesięcy bezskutecznie poszukuje pracy około-zawodowej. Niektórzy polecają mu – „znajdź cokolwiek, pogódź się z tym, że takie są realia”. Wcześniej postarał się o bardzo dobre wykształcenie, dodatkowe kursy i nienajgorszy dorobek naukowo-organizacyjny. Nie uważa się on za geniusza w stylu: "Kim to ja nie jestem! Mam podjąć teraz byle co?". Jednak po bez mała dziesięciu latach rzetelnego studiowania myśli sobie, że zaangażowane studiowanie przez dziesięć ostatnich lat, po czym podjęcie niechcianej pracy, dla której uniknięcia studiowało się wszystkie te lata, byłoby absurdem, na który nie może się zgodzić.

Niektórzy mogą być zbulwersowani, że nasz doktorant nie chce podjąć „byle jakiej pracy”. Mniemać mogą, że obraża w ten sposób tych, którzy taką pracę podejmują. Warto zatem dla odparcia takiego zarzutu wyjaśnić, co rozumie on pod hasłem „byle jaka praca”. Oznacza ono tyle, co praca niezgodna z osobistym systemem wartości, zainteresowaniami, zdolnościami. Ta sama praca może dla jednego być wymarzoną, a dla innego byle jaką. Dla niejednego maturzysty „budowanie” będzie lepszym od „studiowania”, dla niejednego magistra „prezesowanie” będzie lepszym od „nauczania”, a dla niejednego doktoranta powyższe stosunki będą przedstawiać się odwrotnie. Byle jaka praca, to praca, która dla określonego człowieka jest bezsensem. Dla jednego bezsensem będzie pisanie pracy doktorskiej, a dla kogoś innego – telefoniczna sprzedaż usług bankowych.

Jeszcze inni mogą odczuwać oburzenie i zadziwienie tym, jak można studiowanie na uczelni wyższej traktować jako zajęcie służące zdobywaniu kwalifikacji zawodowych. Zniesmaczony tym człowiek może myśleć: „przecież studia to nie szkoła zawodowa!”. Ma on rację i zarazem się myli. Ma rację o tyle, o ile dla niego mogą one faktycznie nie pełnić funkcji nadawania zawodowych kwalifikacji. Może on postrzegać studia jako okazję do: rozrywki, zajmowania się swoim hobby, zdobycia „papierka” (to co innego niż kwalifikacje), odsunięcia w przyszłość konieczności pełnoetatowej pracy, etc. Myli się o tyle, o ile weźmiemy pod uwagę dwa fakty. Po pierwsze, istnieją ludzie, którzy mają inne od wymienionych wyżej, podejście do studiów, a kierunek, który wybrali, traktują jako swoiste „powołanie” i przygotowywanie do przyszłego zawodu. Po wtóre, obiektywnie patrząc, na większości kierunków studiów są przedmioty, które uczą wyspecjalizowanej (swoistej dla określonych zawodów) wiedzy i umiejętności. Nadawane absolwentom tytuły „magister” czy „inżynier” zwą się tytułami zawodowymi. Nazwa „specjalista” (np. specjalista ochrony środowiska) w opisie kompetencji absolwenta także sugeruje, że chodzi o kwalifikacje do określonego zawodu. W szczególności studia trzeciego stopnia mają charakter „zaawansowanej szkoły zawodowej”, zważywszy na fakt, że uczy się na nich wielu skrajnie wyspecjalizowanych umiejętności, zaawansowanej wiedzy, metod i aparatu pojęciowego określonej, wąskiej grupy „zawodowców”. Rzecz jasna są też studia, które zasadniczo nie są wprost ukierunkowane na wyszkolenie w określonym zawodzie. Takimi będą na przykład filozofia, czy zarządzanie. W przypadku takich kierunków, jak mniemam, to student rozstrzyga, czym one dla niego będą.

Niektórzy doktoranci których znam, znajdują się w trudnych sytuacjach finansowo-zawodowych wiedząc jednocześnie, że obiektywnie nie są gorsi (a niekiedy są lepsi) od tych, którzy mają etat w jakiejś pracy około-zawodowej, albo otrzymują po pięć tysięcy stypendium miesięcznie. Dla tych właśnie wartościowych doktorantów, którzy po prostu mieli/mają pecha lub padli ofiarą złej woli, pocieszeniem i wezwaniem do wytrwałości niech będzie stare sprawdzone przysłowie: artysta głodny jest bardziej płodny. Grunt, to nie tracić do wykonywanej przez siebie pracy naukowej takiego podejścia, jakie ma artysta do tworzonego przez siebie arcydzieła.

(na zdjęciu absolwenci "konserwatorskiej ochrony przyrody" z Mistrzem profesorem Leszkiem Kucharskim, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska, Uniwersytet Łódzki, 2008)

Adam Paweł Kubiak

niedziela, 28 października 2012

Studenckie Spotkania Kulturalne - reaktywacja

Masowe i duże imprezy mają to do siebie, że przesłaniają wszystkie inne, mniejsze. Tak jak duże drzewo w lesie, pod którym kwitnie bioróżnorodność z wieloma gatunkami. Tak też jest z Kortowiadą. Przez pryzmat Kortowiady oceniana jest aktywność kulturalna studentów UWM w Olsztynie. A przecież co roku dzieje się dużo ciekawych przedsięwzięć. Jednym z nich były Studenckie Spotkania Kulturalne.


Do tej pory organizatorami Studenckich Spotkań Kulturalnych były: Olsztyńskie Duszpasterstwo Akademickie w Olsztynie, Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Ośrodek Kultury Studenckiej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Akademickie Stowarzyszenie Katolickie „Soli Deo Omnia”.

Głównym celem Spotkań było "budowanie cywilizacji miłości poprzez kulturę i niesienie dobra innym, a także popularyzacja wśród studentów i młodzieży szkół średnich zdrowego modelu życia oraz dobrej zabawy bez alkoholu i narkotyków."


Studenckie Spotkania Kulturalne odbywały się w latach 2002-2006. Przez niektórych były kiedyś traktowane jako swoista alternatywa dla Kortowiady. Po kilku latach przerwy inicjatywa znowu powraca do miasteczka uniwersyteckiego. Inicjatorzy chcą w trochę odnowionej formie wyjść do ludzi  posiadających wysoki poziom wrażliwości. Kulturę rozumieją w najszerszym i fundamentalnym jej sensie, jako działalność człowieka w aspektach: poznawczym, moralnym, wytwórczym i religijnym.

W najbliższym wydaniu Spotkań spodziewać  się można pokazów filmowych, spektakli teatralnych, koncertów, spotkań, wystaw. Osobiście wyrażam nadzieję, ze nie zabraknie kameralnych dyskusji o kulturze, filozofii i nauce.

St.Cz.

sobota, 27 października 2012

Znani Olsztynianie Czytają Dzieciom

W ramach akcji "Znani Olsztynianie Czytają Dzieciom", organizowanej przez Przedszkole Niepubliczne "Nutka" w Olsztynie, w dniu 24 października czytałem dzieciom bajkę pt. "Zajączek Ząbek" (w bajce pojawia się krasnal w laboratorium, więc z akcentem naukowym). Czytałem z dużym sentymentem, bowiem książkę "Codziennie jedna bajka" kupiliśmy, gdy mój syn był malutki. I oczywiście czytałem po wielokroć te same bajki mojemu synowi (dzieci lubią, gdy im się czyta te same bajki). Teraz czytałem dzieciom moich dawnych studentów...

A wszystko symbolicznie działo się w Tygodniu Otwartej Nauki, zainicjowanej lokalnie ze studentami biotechnologii. Oprócz bajki przedszkolakom przyniosłem jesienne liście... miłorzębu (Ginkgo biloba), aby króciutko opowiedzieć o dinozaurach. Zostawiłem także w przedszkolu misia - maskotkę Olsztyńskich Dni Nauki i pierwszej olsztyńskiej Europejskiej Nocy Naukowców - Albercika (wskazuje go czerwona strzałka na zdjęciu niżej). Jak widać, za moimi plecami, na edukację i otwartą wiedzę czeka wiele misiów :).

O wizycie w przedszkolu wspomnieć warto przede wszystkim z innego powodu. Z dużym zadowoleniem zobaczyłem tam półkę bookcrossingową ("Uwolnij książkę"), z zachęta, kierowaną do rodziców, aby "uwalniali" książki dla dzieci. Prawdziwe uwalnianie wiedzy - czytanie bajek i udostępnianie sobie książek. Dzielenie się wiedzą i zachęcanie do głośnego czytania dzieciom bajek. Bardzo symboliczna wizyta w tygodniu otwartej nauki... I symboliczne odzyskiwanie przestrzeni publicznej.

St. Czachorowski


(fot. Alina Markowska)

czwartek, 25 października 2012

Książka o blogach - spotkanie z dr Martą Więckiewicz

Jest mnóstwo blogów o książkach... ale niewiele książek o blogach. A tylko jedna taka książka jest autorstwa olsztynianki. Wspomniana książka niedawno ujrzała światło dzienne. 

Olsztyńska kawiarnia naukowa zaprasza 22 listopada  na godz. 17.30 do Kawiarni Literackiej i Filmowej na spotkanie autorskie z dr Martą Więckiewicz i jej książką o blogach.


Marta Więckiewicz – doktor nauk humanistycznych (specjalność: komunikacja społeczna), podstawowym przedmiotem jej zainteresowań jest internet - głównie aspekt kulturowy i społeczny. Temat doktoratu to: „Blog w perspektywie genologii multimedialnej”. Dr M. Więckiewicz uczy i uczy się, prowadząc zajęcia ze studentami dziennikarstwa i komunikacji społecznej, a także ze studentami filologii polskiej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Interesuje się zagadnieniami związanymi z mass mediami i komunikacją społeczną (komunikacja internetowa, genologia internetowa, kultura nowych mediów, proces tabloidyzacji mediów). Prowadzi blog „Głównie o mediach”.

Książka „Blog w perspektywie genologii multimedialnej” autorstwa Marty Więckiewicz dotyczy blogu jako gatunku paradoksalnego – np. jednocześnie nowego i starego. Nowego, bo blog powstał w internecie, który wciąż jest uznawany za nowe medium, a starego, bo blog nawiązuje swoim charakterem do tradycyjnych dzienników, a nawet do staropolskich sylw. Autorka przedstawia ustalenia teoretyczne, typologie blogów itp., ale podejmuje też takie kwestie, jak: problem ekshibicjonizmu w internecie, autokreacja czy egocentryzm autorów blogów.
Fragmenty recenzji:

„Praca M. Więckiewicz mieści się w szerokim nurcie badań nad nowymi mediami, ich specyfiką, sposobami oddziaływania i dokonującymi się dzięki nim przemianami cywilizacyjnymi. (...) Autorka analizuje wiele dobrze dobranych przykładów po to, aby osiągnąć dwojaki cel: z jednej strony wprowadzić w tę wielokształtną materię ład, posegregować, wydzielić odmiany, gatunki, określić przypisaną im poetykę, z drugiej podejmuje fundamentalne pytania o funkcje tych form. W ten sposób precyzyjnie użyty materiał analityczny pozwala przełamać pewną jałowość wielu prac teoretycznych, z drugiej zaś precyzja wprowadzonych uporządkowań i zastosowanych narzędzi analitycznych umożliwia stworzenie podstaw interpretacji zjawiska, a więc i wybudowanie adekwatnego systemu teoretycznego. Na uwagę zasługuje to, że obfitość materiału poddanego analizie pozwoliła autorce podjąć wiele zagadnień, wykraczających poza refleksje medioznawcze. (...) Dzięki książce M. Więckiewicz dalsze prace nad różnymi formami komunikacyjnymi mogą posunąć się naprzód i zyskać na precyzji i empirycznej rzetelności”. 
 prof. dr hab. Piotr Kowalski

 „Przedstawiona (...) praca stanowi rezultat interdyscyplinarnych badań, uwzględniających dwie odrębne perspektywy badawcze – medioznawczą i literaturoznawczą (...). Jak słusznie zauważyła badaczka, metodologia badań treści publikowanych w Internecie nie została w wyczerpujący sposób opisana, dlatego też każdy autor chcący dokonywać analizy zawartości tego medium, powinien przygotować własne procedury, dostosowane do celu i przedmiotu badań. (...) Nie ułatwiła w ten sposób sobie pracy, tworząc metodologiczny model synkretyczny (...). Marta Więckiewicz w swoim tekście zauważa, iż zmienność i niedookreśloność blogów sprawia, że jest to gatunek, który niełatwo w jednoznaczny sposób scharakteryzować, dlatego też badania przedstawione przez Autorkę nie stanowią całościowego opisu gatunku, stanowiąc raczej rezultat uzasadnionego wyboru. Nie umniejsza to w niczym randze książki Marty Więckiewicz, stanowiącej interesujące rozważania nad skomplikowaną kwestią komunikacji w/i/przez Internet, gdzie w rozległej cyberprzestrzeni blogi internetowe znalazły swoje trwałe miejsce (...)”.
dr hab. Marek Sokołowski, prof. UWM

poniedziałek, 15 października 2012

Dyskusje w kawiarni naukowej a spowolnienie procesów starzenia się

Spotkania w olsztyńskiej kawiarni naukowej i różnorodne dyskusje tam podejmowane, nie są li tylko intelektualna rozrywką. Jak informuje p. Natalia Osica (rzecznik prasowy SWPS), naukowcy z Instytutu Biologii Doświadczalnej i SWPS odkryli nowe możliwości usprawnienia pamięci i uwagi seniorów, które mogą przyczynić się do spowolnienia procesu starzenia. Opublikowane w najnowszym numerze "Restorative Neurology and Neuroscience" wyniki badań przeprowadzonych przez prof. Elżbietę Szeląg i dr Justynę Skolimowską, umożliwią opracowanie i wdrożenie innowacyjnego komputerowego programu rehabilitacyjnego, usprawniającego funkcje poznawcze osób starszych oraz dzieci. - Po raz pierwszy na świecie wykazano korzyści treningu przetwarzania informacji w czasie dla funkcjonowania umysłowego osób starszych. Pozytywne efekty tego treningu są długofalowe i utrzymują się nawet przez 18 miesięcy po jego ukończeniu. To pokazuje, że odpowiedni trening umysłu może spowolnić proces starzenia - mówi prof. Elżbieta Szeląg, kierownik Pracowni Neuropsychologii Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN i kierownik Katedry Neurorehabilitacji SWPS.

St.Cz.

środa, 10 października 2012

Drugi wernisaż uniwersyteckiego piękna

Grupa Inicjatywna A*R*T UWM, Stowarzyszenie Absolwentów UWM oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego serdecznie zapraszają na II Wernisaż Artystów Nieprofesjonalnych Pracowników UWM – A*R*T (Artystyczna Rezerwa Twórcza).

Wernisaż organizowany jest pod patronatem J.M. Rektora UWM prof. dr. hab. Ryszarda J. Góreckiego.

Otwarcie wystawy pod hasłem „Bo piękno jest na to, by zachwycało – inne oblicze pracowników uniwersytetu” odbędzie się o godz. 12.00 w holu Biblioteki Uniwersyteckiej ul. Michała Oczapowskiego 12b, I piętro 16 października 2012 r. 

Prace w zakresie rysunku, malarstwa, grafiki, malarstwa na szkle, rzeźby, haftu i wycinanek oraz ceramiki zaprezentują:


  • Ewa Bednarska - haft – malowanie igłą 
  • Marta Bulik – malarstwo 
  • Stanisław Czachorowski – na szkle malowane 
  • Danuta Domska – gobeliny 
  • Teresa Dziedzic – haft – malowanie igłą 
  • Waleria Grzesiuk – malarstwo 
  • Maria Fafińska – malarstwo 
  • Jacek Faruga – malarstwo – Toskania 
  • Anita Franczak – malarstwo wieloautorskie (absolwenci Wydziału Biologii i Biotechnologii)
  • Czesława Jabłonowska – ikony, gobeliny, haft, decoupage 
  • Antoni Jarczyk – malarstwo, metaloplastyka 
  • Teresa Kosman – malarstwo portretowe 
  • Alicja Kurzątkowska – rysunek portretowy 
  • Seweryn Lipiński – malarstwo 
  • Marian Michałowski – malarstwo 
  • Michał Ostrowski – architektura, malarstwo 
  • Tadeusz Rawa – malarstwo 
  • Anna Szepelska-Sell – wycinanki 
  • Jadwiga Szeremeta – decoupage (szkło, drewno) 
  • Agnieszka Szulich – rękodzieło-broszki 
  • Jolanta Uradzińska – ceramika 
  • Aleksander Wołos – malarstwo 
  • Magdalena Wyspiańska – batik 
  • Bogusław Zdanowski – malarstwo

wtorek, 9 października 2012

Miasto jako ekosystem

13 października br. Stowarzyszenie Warnija zaprasza na z potkanie z cyklu "Moje miasto, czyli jakie miasto?". Tym  dr hab. Stanisława Czachorowskiego prof. UWM wygłosi referat pt. „Miasto jako ekosystem”. Spotkanie zaplanowane jest w godzinach 11:00-15:00, miejsce:  Olsztyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych,  ul.Szewczenki 1, Olsztyn. (więcej o spotkaniu).

 Miasto ekosystem czy miasto ogród? Do dobrego zarządzania przestrzenią miejską, dobrego w interesie  człowieka jak i zasobów przyrody, konieczne jest pełne zrozumienie człowieka oraz zrozumienie ekosystemu miasta. Zrozumieć jak funkcjonują, aby wspomagać naturalne funkcje i procesy a nie z nimi walczyć. Ekosystem to coś więcej niż ogród, bo odnosi się nie tylko do estetyki ale funkcjonowania. Traktowanie miasta jako ekosystemu nie kłóci się jednak z wizją miasta-ogrodu. Co więcej, pełniej i lepiej uzasadnia koncepcję miasta-ogrodu argumentami przyrodniczymi i medycznymi. 

Wiedza naukowa zmienia nasz pogląd na świat. Przykładem może być medycyna i ochrona zdrowia. Organizm ludzki traktowany jest obecnie jako swoisty ekosystem, w którym liczba komórek bakteryjnych jest kilkakrotnie większa niż własnych (komórki bakteryjne są znacznie mniejsze). Mikroorganizmy nie są więc traktowane wyłącznie jako patogeny, ale także jako ważny element zdrowia i funkcjonowania organizmu ludzkiego. Mikroorganizmy do wielokrotnie więcej genów funkcjonalnych niż znajdujących się w ludzkim DNA. Kim z przyrodniczego punktu widzenie jest człowiek? Najnowsze badania medyczne jak i ekologiczne pozwalają udzielić zupełnie innej odpowiedzi niż kilkadziesiąt lat temu. Wiedza ta znacząco wpłynęła na codzienną praktykę medyczną. Podobnie jest z wykorzystaniem wiedzy ekologicznej w planowaniu przestrzennym i zarządzaniu aglomeracjami. 

Człowiek jako gatunek, przystosowany do konkretnego środowiska, ewoluował przez miliony lat. W planowaniu przestrzennym miasta warto te proste fakty zauważyć i dostosowywać miasto do biologicznych potrzeb człowieka a nie odwrotnie. Wiele chorób cywilizacyjnych wynika z niedostrzegania tych potrzeb: alergie, otyłość, nerwice, ADHD itd. 

Czy miasto jest ekosystemem? I jak podstawowe prawidłowości ekologiczne wykorzystać w praktyce? Czym jest synurbizacja? Jak zorganizować efektywna gospodarkę odpadami i zarządzać zielenią? Jak wykorzystać produkcje pierwotną i biomasę? Te i inne pytania postawione zostaną w czasie sobotniego spotkania

(fot. S. Czachorowski - schody przy zamku w Olsztynie)

poniedziałek, 8 października 2012

Tożsamość Warmiaków, czyli spotkania w Dziuchach

Jesienna pogoda być może sprzyjać będzie opisaniu odbytych spotkań i dyskusji kameralnych. Może wreszcie będzie trochę więcej czasu na spisanie tego, co się w ostatnich miesiącach wydarzyło.  A dyskusje toczyć mogą się w różnych miejscach. Na przykład w Dziuchach - małej osadzie leśnej, położonej w pobliżu Butryn. Nawet na mapie trudno ją znaleźć. A tam p. Wojciech Atlmajer od ponad 10 lat organizuje spotkania. Ostatnio (9 września 2012 r.)  uczestniczyłem w spotkaniu poświęconym tożsamości Warmiaków. Głównym gościem i "opowiadaczem" był prof. Stanisław Achremczyk.

Tożsamość jest czymś co intryguje nie tylko historyków ale i najmłodsze pokolenie. Kim jestem? Warmiakiem czy Nowowarmiakiem? A może Warmio-Mazurakiem? Łatwiej o identyfikację, jeśli zna się i rozumie historie ziemi, na której się mieszka.

Ważne i aktualne dyskusje, także z udziałem profesorów i naukowców, toczyć mogą się "pod strzechą" w przysiółkach, koloniach, wybudowaniach, nawet "daleko od szosy". Bo o jakości dyskusji decyduje nie miejsce lecz uczestniczących w niej ludzie.

Prowincja to nie miejsce zamieszkania ale sposób myślenia. W tęsknocie za wolnym życiem (powolnym ale pogłębionym)  coraz bardziej szukamy miejsc ustronnych, z dala od codziennego zgiełku i wyścigu szczurów. Różnorodne dyskusje są oznaką jakości życia. Oznaką poszukiwania tej jakości. A żadne miejsce zamieszkania nie ogranicza do dostępu do kultury. Wieloletnie spotkania w Dziuchach są tego przykładem.
(więcej zdjęć ze spotkania)

St. Czachorowski