poniedziałek, 29 czerwca 2015

Integracyjny street art przy śmietniku

(fot. Anna Mikita)
To nie miejsce jest ważne a ludzie, którzy miejsce ożywiają. Bardziej językiem urzędowym brzmiałoby tak: kapitał ludzki ważniejszy od inwestycji twardych. Przykładem są spontaniczne akcje, które organizuje Anna Mikita. W miejscu bardzo nietypowym, przy śmietniku, a w zasadzie przy pojemniku do recyklingu. Ludzie rózne rzeczy wyrzucają jako niepotrzebne. Na przykład kartony. A te można wykorzystać jako surowiec do zabawy w malowanie.

Zaczęło się chyba przypadkiem, gdy pani Ania przygotowywała sobie pomoce do jakiegoś ulicznego, edukacyjnego happeningu. Dojść szybko pojawiły się dzieci z osiedla, które z wielka ochota zabrały się do pomocy i malowania. Potem pojawili się dorośli (rodzice). Osiedlowe podwórko ożyło. Bo ludzie chcą się spotykać i razem ze sobą przebywać, rozmawiać, coś wspólnie robić. I nie miejsce (infrastruktura) jest tak ważne, co ludzie kreatywni i odważni by ze swoją aktywnością wychodzić na ulice. Nawet najlepszy samochód... nie pojedzie, gdy brakuje kierowcy.

Po różnorodnych akcjach artystycznych i społecznych w parkach czy na starówce odkrywane są zwykłe podwórka. Może i one ożyją dzięki odwadze kreatywnych ludzi i współuczestniczącym zaangażowaniu pozostałych. Na podwórkach sporo ciekawego się dzieje.

(fot. Anna Mikita)

czwartek, 25 czerwca 2015

Bioróżnorodność na deskach malowana (wystawa)



Niezwykle piękne, sielsko-prowincjonalne malarstwo Katarzyny Niemczak. Zwierzęta domowe, dzikie, rośliny... a nawet sysydlaczki.

Gorąco polecam i zapraszam !

St.Czachorowski

niedziela, 21 czerwca 2015

Od maści czarownic do … Wimlandii


Maść do latania naprawdę kiedyś istniała. A czarownice? Też, ale jedno i drugie miało inne znaczenie niż teraz im przypisujemy. A odtwarzanie maści czarownic jest formą edukacji przyrodniczej i działaniem na rzecz ochrony bioróżnorodności i atrakcyjności turystycznej prowincji.

A było to tak.

Rośliny nie mają nóg, nie mogą uciekać od swoich konsumentów. Od kiedy pojawiły się na Ziemi, pojawili się najróżniejsi roślinożercy. I jak tu się bronić? Jednym ze sposobów jest broń chemiczna – rośliny produkują różne typy związków chemicznych, które mogą się okazać trujące lub przynajmniej odstraszające, zniesmaczające (nieprzyjemny smak, np. gorzki). Cała fabryka biotechnologiczna z bogactwem, z którego człowiek korzysta. I które wciąż odkrywamy. Bo wiedza potrafi nawet zło w dobro obrócić.

Nasi przodkowie nie mieli laboratoriów. Świat poznawali organoleptycznie i obserwując skutki. Docierając do nowych lądów spotykali się z nową przyrodą. Nieznaną, obcą, nierozpoznaną. Świadomie i nieświadomie eksperymentowali na sobie, gdzie głód i choroby motywowały do kolejnych prób. Teraz korzystamy z ogromnego bogactwa roślin i zwierząt jako pokarmu, kosmetyków, leków. Ale poprzedzały to niezliczone próby wielu pokoleń, w tym otruć, śmierci i różnych porażek. Sporo z tego dawnego dziedzictwa zapomnieliśmy. Teraz na nowo je odkrywamy. Przykładem jest pokrzywa, która niedawno wróciła do kulinarnych łask. Jest surowcem lokalnym a przy okazji egzotycznie niezwykłym dla turystów, unikalnym i miejscowych. Jest przygodą odkrywania.

To co jedli nasi przodkowie czasem leczyło, czasem przynosiło skutki nieoczekiwane. Pojawiały się wizje. Dzisiaj wiemy, że to na skutek różnych substancji działających na nasze zmysły i układ nerwowy. W niewielkich ilościach mogą być lecznicze, w większych mogą okazać się trucizną. Tak jak każde lekarstwo. Dawniej inaczej rozumiano otaczający nas świat, w większym stopniu interpretowano świat jako połączenie sił duchowych i materialnych. Wszystko było ze sobą pomieszane. Jeśli jakieś ziele leczyło… to dlatego, że miało moc magiczną, czy przy współudziale demonów i sił tajemnych. Dzisiaj identyfikujemy konkretne związki biologicznie czynne i potrafimy opisać ich reakcję w organizmie. Ba, nawet syntetyzować podobne (np. antybiotyki), bo rozumiemy ich działanie na poziomie molekularnym i fizjologicznym.

Nasi przodkowie odkrywali, że po zjedzeniu niektórych roślin (lub zwierząt) czują się lepiej, pobudzeni, a czasem mają wizje (dzis powiedzielibyśmy językiem młodzieżowym - odloty). Tak odkryliśmy używki takie jak kawa czy herbata, ale i narkotyki. Wiele roślin i grzybów psychotropowych używana była w przeszłości. Niektóre używane były do praktyk szamańskich, bo jak napisałem, świat postrzegany był jako przesycony demonami i siłami duchowymi, które można było umiejętnie wykorzystać do własnych celów (unikać niebezpieczeństwa, pozyskać wiedzę o przyszłości lub bogactwo). Tak powstała maść czarownic, z wykorzystaniem różnych roślin trujących a działających na układ nerwowy.

Dlaczego czarownice? Bo czarownice, wajdeloci, zamawiacze, szeptuchy to były określenia na ludzi niebezpiecznych, czasem pomagających, czasem szkodzących (rzucających uroki). Moce magiczne przypisywano ludziom szpetnym, umysłowo ułomnym, kalekim, żyjącym na odludziu. We współczesnej kulturze filmów i kreskówek, gdy mniej boimy się świata, dawne upiory, zmory, czarownice „ucywilizowaliśmy” i sprowadziliśmy do postaci sympatycznych. Tak jak krasnoludki – kiedyś uważane za demony najczęściej szkodzące, przynoszące choroby. Dzisiaj w kulturze krasnoludek to sympatyczny karzełek, pomagający człowiekowi.

Zatem maść czarownic nie służyła do smarowania miotły, ale do „odlotów” duchowych, wizji narkotycznych. Po zażyciu miało się wrażenie lotu… i docierania do innego, duchowego świata. Po powrocie przynosiło się wiedzę potrzebną do różnych praktyk. Tłuszcz był elementem konserwującym i rozpuszczającym substancje roślinne. Teraz o tym wiemy. Jednym z wykorzystywanych tłuszczów był smalec gęsi. To na jego bazie przygotowywano maść czarownic, którą się albo smarowano (w miejscach ciała o cienkiej skórze, by łatwiej wnikały substancje do krwi) lub zjadało.

(Fragment przygotowywanej mapy
z unikalnymi atrakcjami turystycznymi regionu.)
Po przestudiowaniu wielu opracowań, odtworzyliśmy maść… czarownic do latania. Ale w wersji bezpiecznej, bez użycia bielunia, pokrzyku wilczej jagody czy innych roślin trujących. Pozostawiliśmy te bezpieczne ale jednocześnie przyprawowe. Na przykład bylicę pospolitą, dawniej uważaną za roślinę magiczną, wykorzystywaną także w noc świętojańską. Poprzez maść czarownic do latania chciałbym przywrócić gastronomii te roślinę przyprawową, w otoczce etnograficznej i magicznej przygody.

Po drugie smalec z gęsi… jest zdrowy ze względu na zwartość tłuszczy nienasyconych. W dobie walki ze „złym cholesterolem” warto przywrócić gęsinę tradycji kulinarnej. Poza hodowlą fermową polskiej wsi warto przywrócić małe, domowe hodowle i to najlepiej stare rasy zwierząt. Nie tylko polską gęś kołudzką białą ale wiele innych, starych i zapominanych ras. Przy okazji mogą .. gęsi robić za kosiarki do trawy.

Mamy więc dwa motywy odtwarzania maści do latania: ochronę bioróżnorodności w postaci przywrócenia bylicy pospolitej na polskie i restauracyjne stoły oraz ochronę starych ras gęsi (a przy okazji bioróżnorodności łąki spasanej przez gęsi a nie wykaszanej kosiarką).

I jest jeszcze trzeci motyw, wsparcie lokalnej turystyki i lokalnych producentów żywności. Żywność wysokiej jakości potrzebuje wsparcia i ułatwienia współpracy małym przedsiębiorcom produkującym żywność lokalną, pensjonatom i restauracjom, rękodzielnikom. Maść do latania ma wspierać powstająca sieć współpracy, nazwanej Wimlandią. Jest to jedno z wielu zaplanowanych działań.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przyjdź 23 czerwca o godz. 19.00 do Restauracji Cudne Manowce na spotkanie świętojańskie, z degustacja maści do latania,, wiankami, miotłami, etnobotaniką historią i elficka muzyką.

(więcej na Facebooku)

Stanisław Czachorowski

środa, 17 czerwca 2015

Kwiaty, wici, krzaki - seniorzy i artyści w przestrzeni publicznej


Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Samograj zaprasza osoby w wieku 60 + do wzięcia udziału w projekcie “Kwiaty, wici, krzaki. Cykl letnich warsztatów dla seniorów w parkach Olsztyna”. Zapraszamy seniorów do wspólnego spędzenia czasu w kreatywny sposób i w kontakcie z miejską przyrodą! Bezpłatne zajęcia plastyczno-ogrodnicze poprowadzą dla Państwa artyści, pedagodzy, specjaliści ds. zieleni miejskiej i inni. Na przestrzeni czerwca będziemy spotykać się kolejno w parku Kusocińskiego, parku Centralnym i Podzamcze.

Terminy:
12.06. 2015 godz. 11:00 –13.30 Park Kusocińskiego
18.06.2015 godz. 11:00 – 13.30 Park Centralny
24.06. 2015 godz. 11:00 - 13.30 Park Podzamcze

“Kwiaty, wici, krzaki.” to propozycja trzech spotkań odbywających się w okresie czerwca w przestrzeni publicznej Olsztyna. Spotkania będą mieć formę pogadanek i warsztatów prowadzonych przez artystów plastyków, specjalistów ds. zieleni miejskiej, pedagogów i wolontariuszy. Każde spotkanie będzie trwać 2,5 h i odbywać się będzie w innym parku Olsztyna – kolejno w parku Kusocińskiego, parku Centralnym i Podzamcze.

Zajęcia przeprowadzone zostaną za każdym razem z wykorzystaniem innych technik plastycznych, z materiałami przygotowanymi dla ok. 20 osób, w odniesieniu do danego parku. Zdjęcia i refleksje z każdego warsztatu będą na bieżąco publikowane w Internecie na blogu projektu. Poza opisami działań plastycznych seniorów znajdą się tam również informacje i ciekawostki o każdym z parków, a także porady ogrodnicze, informacje o spotykanych w Olsztynie roślinach i wypowiedzi seniorów.

O PROJEKCIE:
W Olsztynie, jak w większości miast wojewódzkich, z roku na rok powiększa się ilość aktywnosci dedykowanych edukacji artystycznej dzieci i młodzieży. Powstają tzw. “kluby malucha”, różnorodne programy animacji dla dzieci, programy artystyczne i edukacyjne realizowane we współpracy ze szkołami i innymi instytucjami. Seniorzy natomiast, będąc powiększającą się z roku na rok grupą społeczną wydają się być w tej kwestii zaniedbani. Poza działalnością Uniwersytetu i Akademii Trzeciego Wieku wciąż brakuje ciekawych warsztatów, okazji do spotkań i edukacji dedykowanej osobom starszym. Brakuje nade wszystko aktywności niewymagających dużych nakładów finansowych, na które mogą sobie pozwolić emeryci i osoby niezamożne. Poprzez proponowany projekt chcemy to choćby w minimalnym stopniu zmienić, zachęcając osoby starsze do spotkania się w przestrzeni publicznej miasta, a konkretnie na terenach zielonych i w parkach. Jednocześnie chcemy zaprosić je do aktywnego uczestnictwa w zajęciach rozwijających kreatywność, umiejętność współdziałania w grupie, pozwalająca nawiązać nowe znajomości i spędzić czas w miłej atmosferze. Uczestnikami warsztatów mogą być wszyscy zainteresowany mieszkańcy miasta i regionu w wieku 60 +. Do udziału w warsztatach nie są wymagane zaawansowane umiejętności w zakresie twórczości artystycznej czy rozwinięte zdolności manualne. Będziemy wykonywać prace stosunkowo proste, a instruktorzy będą służyć uczestnikom warsztatów pomocą techniczną i merytoryczną. Warsztaty są bezpłatne, organizatorzy zapewniają niezbędne materiały plastyczne.

Organizator: Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Samograj
Współpraca: Warsztaty Tekli
Projekt realizowany przy współudziale finansowym Samorządu Olsztyna

wtorek, 9 czerwca 2015

Finisaż wystawy ikon

(Miniatura z Menologionu Basyla II, Codex Vaticanus Graecus, z pocz. XVII wieku.)
Witajcie ikonografowie olsztyńscy! Wystawa w Baccalarium dobiega końca! Abyśmy mogli się jeszcze przed latem spotkać, organizujemy uroczyste zamknięcie wystawy czyli tzw. finisaż, w czwartek 18 czerwca o godz. 17. Zapraszam wszystkich serdecznie. Lampkę wina zafunduje nam tym razem p. Bogusław Woźniak, szef Baccalarium, aby uczcić ostatnią, najpiękniejszą wystawę w tym sezonie!

Głównym punktem programu będzie półgodzinny koncert znanego już niektórym zespołu - Schola Cantorum Warmiensis. Zaśpiewają utwory chorałowe gregoriańskie i bizantyjskie, ze świata którego częścią zawsze była ikona; zanurzona w rzeczywistości sakralnej, wypełnionej śpiewem aniołów, światłem świec i zapachami kadzidlanymi… Na naszym zaproszeniu mamy postać Romana Melodosa (znany też jako Sładkopiewiec), ze współczesnego fresku pochodzącego z cerkwi w Widowie na Podlasiu (autor: Roman Zienkiewicz). Roman Melodos był teologiem, poetą i kompozytorem urodzonym w V wieku w Syrii, mieszkał w ówczesnej stolicy Bizancjum, w Konstantynopolu. W klasztorze otrzymał od MB we śnie dar zmysłu poetyckiego i od tej pory jego homilie stały się śpiewanymi kazaniami, na które ciągnęły zewsząd rzesze słuchaczy! Najprawdopodobniej jest autorem Akatystu, starożytnego hymnu ku czci Bogurodzicy (Theotokos). Powstał on w VI wieku, składa się z 24 zwrotek, następujących po sobie strof, ikosów i kondakionów; wykonuje go zazwyczaj kapłan na przemian z ludem. Został przetłumaczony w Wenecji na łacinę w IX wieku i miał duży wpływ na maryjną poezję średniowieczną.

Na końcu listu załączam ilustrację ze starego manuskryptu, przedstawiającą Matkę Bożą przekazującą dar Romanowi Melodosowi przez ucho! Wszak słuch miał absolutny!

I jeszcze prośba, przy okazji: jutro kończy się w południe akcja społeczna na portalu Polak potrafi, dotyczącą zbiorki środków na łazienkę bez barier w naszym Ośrodku Teatralnym w Węgajtach; załączam informacje - kto zajrzy i przyłączy się nie pożałuje z pewnością!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, do spotkania 18 czerwca w Baccalarium, 08.06.2015,
Małgosia Niklaus ze Scholi Węgajty i Grupy Agathos.

czwartek, 4 czerwca 2015

Wystawa fotografii pt. "Przyroda Etiopii"


Serdecznie zapraszamy Zespół A*R*T* do Arboretum w Kudypach na wystawę fotografii "Przyroda Etiopii", której jesteśmy autorami. Wernisaż odbędzie się w poniedziałek - 8.06.2015 r. godz. 14:00. Bardzo nietypowa godzina ale może komuś przypadkiem przypasuje. Wystawa będzie wisiała przez cały sezon - do października.
Teresa i Marek Agopsowicz