środa, 18 sierpnia 2010

O bitwie warszawskiej w Dziuchach

15 sierpnia odbyło się kolejne spotkanie dyskusyjne w Dziuchach. Tym razem gościem p. Wojciecha Altmajera i zebranych osób był historyk z UWM - dr Wiesław Łach. Dyskusja o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 r. oraz tle i konsekwencjach historycznych, w kameralnych warunkach, trwała ponad 3 godziny.
Spotkania w Dziuchach odbywaja się już od wielu lat. Takich miejsc zapewne jest więcej. Warto byłoby o nich wpomnieć. Zapraszamy do nadsyłania relacji i wspomnień.
(St.Cz.)

wtorek, 17 sierpnia 2010

Muzeum jak plac zabaw


Z pewnością wielu osobom muzea, odwiedzane głównie w czasach szkolnych, kojarzą się z obowiązkowymi kapciami, w których można było wywinąć orła i z przysypiającymi na krzesłach paniami, które zaskakująco szybko budziły się, gdy tylko ktoś chciał dotknąć zakurzonego eksponatu. Czasy się zmieniają, polskie muzea również. Jako sztandarowy przykład nowoczesnej placówki tego typu podaje się Muzeum Powstania Warszawskiego.


W wielu naszych muzeach tkwi jeszcze niewykorzystany potencjał. Miejscem, które powinni odwiedzić nasi muzealnicy chcący przyciągnąć turystów, jest Londyn. Są tu zarówno muzea dotowane przez państwo, jak i instytucje prywatne, utrzymywane jedynie dzięki zwiedzającym i sponsorom. Turyści trafiają zazwyczaj do najsłynniejszych miejsc, takich jak czy Science Museum, Natural History Museum czy British Museum, ale warto odwiedzić też mniej oblegane Museum of Brands, Packaging and Advertising czy Britain at War Experience.


Zarówno w największych, jak i w niewielkich muzeach widać podstawową strategię rozwoju: liczy się pomysł. Porównując dzisiejszy kształt londyńskich muzeów z tym sprzed kilku i kilkunastu lat, można oczywiście zauważyć, że rozwój następuje dzięki odpowiednim nakładom finansowym i wykorzystaniu nowoczesnych technologii, ale tym, co zwraca uwagę wielu zwiedzających, jest pomysłowość.


Jeśli pokazuje się mechanizm mostu, to miniaturę tego mechanizmu można samodzielnie uruchomić. Jeśli prezentowane jest królewskie łoże, to można sprawdzić miękkość poduszek z różnym rodzajem wypełnienia. Jeśli wystawa przedstawia zbroje rycerskie, można zobaczyć, ile widział rycerz w przyłbicy. Jeśli dział muzeum dotyczy trzęsień ziemi, to ich siłę można poczuć. I tak dalej...

Dzięki temu wiele londyńskich muzeów, np. Science Museum, przyciąga całe rodziny, a rodzice nie muszą powtarzać swoim dzieciom „nie dotykaj”, bo tu można (a nawet trzeba) dotykać.


Marta Więckiewicz (tekst i zdjęcie)


Dziennikarstwo obywatelskie w kawiarni naukowej

Dwa procesy sprzyjają rozwojowi dziennikarstwa obywatelskiego. Pierwszym są zmiany w samych mediach: przyrost miejsca do pisania w postaci gazet czy stacji telewizyjnych i radiowych ale przede wszystkim internetu. Nigdy wcześniej nie było tak łatwo publikować i tak tanio. Przy coraz większym dostępie do darmowych serwisów internetowych (w tym blogów) spada opłacalność tradycyjnych gazet papierowych. W rezultacie trudno w redakcjach utrzymać wystarczająco dużo opłacanych sensownie dziennikarzy. Ci ostatni muszą pisać dużo, niczym w normie stachanowskiej. Nic dziwnego, że wydawcy, czy to internetowi, czy radiowi, telewizyjni jak i gazet papierowych, coraz chętniej publikują "listy od czytelników", w postaci krótkich newsów, zdjęć, informacji. Bo nie muszą za nie płacić (lub płacą niewiele) i mają korespondencje z wielu różnych miejsc.

Drugim procesem jest coraz powszechniejsze wykształcenie i stale rosnąca liczba osbób potrafiących i chcących pisać, fotografować, informować i opowiadać o różnych miejscach. Przy rosnącej emancypacji prowincji, interesujace są nie tylko wydarzenia z Warszawy czy Londynu. Osoby takie nie traktują pisania jako źródła utrzymania zarobkowego, raczej jako hobby lub przejaw wewnętrznej pasji, wewnętrznej chęci wypowiedzi i dyskusji w "globalnej wiosce". Media coraz chętniej z takich osób korzystają i starają się namówić do współpracy. Wolontariusze najczęściej piszą tylko wtedy, gdy "mają coś do powiedzenia". Na ich aktowności rowija się nie tylko tradycyjne dziennikarstwo ale i różnego typu wiedzowe bazy danych. Dobrym przykładem jest Wikipedia.

Ale o czym i jak pisać, aby dziennikarstwo nie było toksyczne - tak jak często to obserwujemy w naszych mediach. Bowiem kronika wypadków i skandali wypacza obraz świata (pomijając, że staje się nudne) a nas wpędza w depresje i przygnębienie - zbyt długi kontakt z mediami kształtuje fałszywy obraz świata i budzi w nas lęki.

Jest więc dużo miejsca na wypowiedzi dziennikarstwa obywatelskiego i pisarstwa "oświeceniowego" a jednocześnie jest wielu potrafiących o świecie wokół nas opowiadać (taka literatura faktu obok literatury fikcji i fantazji). Potrzebne jest tylko spotkanie się tych dwóch potrzeb i możliwości oraz nauczenie się pisania sensownego o rzeczach interesujących i w sposób nietoksyczny.

Chcemy, aby nasze kameralne spotkania z nauką były okazją do dyskusji, spotkania z ekspertami oraz okazją dopracowania czy wyszukania interesujących tematów - zarówno dla dziennikarzy obywatelskich, jak i dziennikarzy zawodowych. Chcemy, aby w zbliżającym się roku akademickim nasze spotkania pozostały kameralne i w dużym stopniu spontaniczne (oczywiście będzie i planowanie).

O dziennikarstwie obywatelskim, jako nowym zjawisku w społeczeństwie wyedukowanych Europejczyków i gospodarce opartej na wiedzy, chcemy podyskutować w czasie Olsztyńskich Dni Nauki (22-25 września). Szczegóły niebawem na naszym blogu Collegium Copernicanum. Czekawy także na Wasze pomysły i inicjatywy. Czujcie się zaproszonymi do współudziału i współtworzenia już dzisiaj.

St.Czachorowski

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Ławeczka nie tylko z "mamrotem"

Kilka dni temu, na antenie Radia Olsztyn, dyskutowaliśmy nad przestrzenią publiczną i małą architekturą. Ewidentnie, nie tylko w Olsztynie, brakuje przyjaznych miejsc publicznych, gdzie można usiąść i porozmawiać: o starych Polakach, o tym co tam panie u Chińczyków, o teatrach ulicznych, o sensie życia itd. Mieszkańcy boją się zorganizować ławeczki pod blokiem, bo ponoć zaraz opanują je drobni pijaczkowie z wilkowyjskim mamrotem.

A gdzie się ludzie mają spotykać w miejscach niekomercyjnych? Na trzepaku? Na murku? Na przystanku autobusowym? Musimy odkryć niekomercyjną przestrzeń publiczną i ją wykorzystać dla siebie. Przykładem jest kapliczka na Brzezinach (zdjęcie powyżej) z ławeczkami całkiem niemamrotowymi.

Z wakacji z dzieciństwa pamiętam, że dziadek raniutko odwoził mleko do mleczarni. Sporo czasu mu to zajmowało, bo bylo to także spotkanie towarzyskie, gdzie można było się dowiedzieć, co w wielkim świecie słychać i podyskutować o chłopskiej filozofii życia (a czy można podyskutować z sąsiadami na zakupach w wielkim hipermarkecie?). Podobnie wyglądały "majowe" pod krzyżem na rozstaju dróg. Nie tylko modlitwa, ale i pretekst do spotkania w miejscu publicznym. Pozostawał jeszcze przystanek autobusowy (jedyne we wsi miejsce z ławeczką) oraz sklep, gdzie już bez ławeczki, leżąc w trawie, przy butelce wina owocowego, chłopy rozprawiały na swój sposób o istocie świata, jego złożoności i sposobie interpretowania tej złożoności. Wypisz wymaluj ławeczka w Wilkowyjach.

Człowiek jest ze swojej natury istotą społeczną. Długo na kanapie przed telewizorem nie wytrzyma. Spotkania z ludźmi z krwi i kości są przyjemniejsze. Tylko co zrobić, gdy brakuje niekomercyjnej przestrzeni publicznej? Czy tylko pod wiejskim sklepem lub w drogiej, olsztyńskiej kawiarni? Czy nie stać nas na ławeczki w parkach, z miejscem do gry w warcaby, szachy, czy nawet ze skrzyneczką-podestem tak jak w Hyde Parku?

Do tego tematu będziemy chcieli wrócić w naszych spotkaniach kameralnych z nauką. Już dzisiaj zapraszam w dniach 22-25 września do Kortowa, do klubu Baccalarium,. Szczegóły niebawem.
St.Czachorowski

sobota, 7 sierpnia 2010

Kawiarnia w księgarni (lub odwrotnie)

Co jakiś czas słychać głosy, jakoby Polacy mniej czytali. Globalnie chyba jednak więcej czytamy i więcej piszemy. Zmieniają się tylko preferencje dotyczące tematyki i nośnika. Z danych rynku księgarskiego wynika, że sprzedaje się więcej książek fachowych i specjalistycznych. Zapewne mniej kupujemy literatury pięknej, bo i rozrywka ma obecnie inne formy wyrazu i przekazu. Ale Polacy chętniej sięgają po książki edukacyjne. Wynika to z powszechnej edukacji na poziomie wyższym jak i specyfiki gospodarki opartej na wiedzy.
Zmieniają się także nośniki tekstu czytanego. Spadek odwiedzin w bibliotekach lub sprzedaży książek wcale nie wynika z faktu, że mniej czytamy. Może wskazywać jedynie, że więcej czytamy w mediach elektronicznych, w tym w internecie.
I z całą pewnością dużo więcej piszemy. Duża łatwość publikowania (np. w internetowych blogach, czy potralach społecznościowych, sms-ach) powoduje zalew tekstów. Tworzy się nowy sposób przekazu.W końcu jesteśmy znacznie bogatsi a na rynku księgarskim znacznie więcej tytułów. Nie ma więc potrzeby szybko kupować tego, co akurat pojawi się w księgarni. Potrzebny czas do namysłu.

Książka to spotkanie z człowiekiem, jego narracją, opowieścią, rozważaniami. Najchętniej "spotykamy" się z ludźmi za pośrednictwem książek czy czasopism, wygodnie siedząc w domowym fotelu. Ile czasu mamy w księgarni lub bibliotece na podjęcie decyzji, czy zabrać "gościa" do domu? Dlatego cieszą wszelkie połączenia kawiarni z księgarnią. Kupił nie kupił, pokartkować i poczytać warto. Siedząc, popijając herbatkę, rozmawiając ze znajomymi lub nawiązując nowe kontakty. Książka i kawiarniany stolik są pretekstem, inspiracją do przygodnej dyskusji. A to już pogłębiony kontakt z drugim człowiekiem, w jakimś sensie "hipertekstowy" (powiązanie treści książki z dyskusją w "realu").

Na nieszczęście mało jest jeszcze takich miejsc przyjaznych człowiekowi zamyślonemu. Zamieszczone wyżej zdjęcie zrobiłem w Białymstoku. Pomysł znakomity na niebanalną kawiarenką jak i na unikalną i klimatyczną księgarnię. W Gdańsku spotkałem antykwariat z fotelikami do siedzenia. W Olsztynie takich miejsc niewiele. Tylko hall w starym ratuszu: galeria i kawiarenka w przedsionku do biblioteki wojewódzkiej, z małą półką bookcrossingową i Biblioteka Główna UWM z kawiarnią i księgarnią oraz wystawami w jednym budynku z klasyczną biblioteką. Jest jeszcze Gazeta Cafe, malutka i z książkami tylko wydawanymi, jako załączniki do Gazety Wyborczej. Jest i Kawiarnia Literacka nad księgarnią główną. Może olsztyńscy restauratorzy odkryją, że nie tylko klienci kochający mecze piłkarskie (telewizor na sali) przychodzą do komercyjnych miejsc publicznych.

We wrześniu, po wakacyjnej przerwie, rozpoczynamy kolejne kameralne spotkania z nauką. Wspólnie postaramy się odkryć miejsca klimatyczne i przyjazne do dyskusji o świecie w wielu jego wymiarach. Będą spotkania z ludźmi jak i dyskusje o konkretnych książkach. Już teraz zapraszam (szczegóły i zapowiedzi pojawiać się będą na tym blogu).
St.Czachorowski