poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Wykład na trawie a sprawa oczatki i synurbizacji


Nie każdy wypoczywa w długi majowy weekend. Niektórzy pracują a jeszcze inni się uczą. Mam na myśli słuchaczy studiów podyplomowych. I jak tu wysiedzieć kilkanascie godzin w murach, zwłaszcza po dalekiej podróży, kiedy cała reszta narodu nad jeziorem grilluje? Jedyna rada, to wspólnie wyjść na trawnik. Czy wykład akademicki na trawniku ma sens? Ma, wystarczy tylko zrezygnować z rytuału rzutnika multimedialnego. Przecież to tylko narzędzie a nie cel sam w sobie. 

O ekologii i ochronie środowiska można rozmawiać na łonie przyrody, zwłaszca gdy grupa słuchających nie jest zbyt liczna i nie jest niezbędny sprzęt nagłaśniający. Zielona sala ze znakomitą klimatyzacją. W majowy weekend na kortowskim trawniku opowiadałem o ekosystemie miasta i życiu człowieka w takich warunkach. Nie trzeba pokazywać na ekranie, bo obiekt wykładu był wokół a rzeczony Homo sapiens nawet przebywał na trawniku, w naturalnym środowisku miejskim. 

Do wykładu potrzebna jest komunikacja przede wszystkim. Wszystko inne to tylko dodatki, czy to prąd elektryczny, umożliwiający działanie komputera czy to kawa na piknikowym kocyku. I gdy tak dyskutowalismy o ekologii człowieka i ekosystemie miasta, wraz z procesami synurbizacji, przyleciała do nas biedronka oczatka. Być może swoją obecnością chciała się włączyć do dyskusji. A skoro biedronki głosu nie mają, warto za nią powiedzieć to, co być może mimochodem chciała przekazać.


Biedronka oczatka (Anatis ocellata L.) jest naszą najwięszą polską (i europejską) biedronką, należy do chrząszczy (Coleoptera). Dorosły owad do długości 9 mm. Jest charakterystycznie ubarwiona – czarne plamy na czerwono-ceglastym tle są otoczone żółtym obramowaniem. Bardzo charakterystyczny jest także czarno-biały rysunek na przedpleczu. Czasem zdarzają się osobniki inaczej ubarwione – bez czarnych plam na pokrywach skrzydłowych (polimorfizm ubarwienia).

Oczatka w zasadzie jest gatunkiem leśnym (preferuje bory sosnowe), związanym z drzewami iglastymi. Jednak od jakiegoś czasu w miastach, w wyniku ogrodniczych nasadzeń, zwięszyła się liczba drzew iglastych. Na stutek tego do miasta zaczęły wnikać ptaki związane z drzewami iglastymi i oczywiście owady, czego oczatka jest przykładem. Obecność tej biedronki jest więc przykładem gobalnych zmian synurbizacyjnych i uzależnionym od estetycznych gustów człowieka. Jak by nie było człowiek jest w ekosystemie miasta gatunkiem zwornikowym.

Oczatka jest gatunkiem kosmopolitycznym, bytuje w lasach iglastych (głównie świerkowych) na całym świecie. Oczatka jest jak wiele biedronek drapieżnikiem, zjada się głównie mszyce (żywi się także czerwcami – chodzi o owady a nie miesiace). Drapieżne są postacie dorosłe (imago) jak i larwy. Ze względu na mszycożerność uważana jest za gatunek pożyteczny i z tego względu została introdukowana za oceanem, w Ameryce Północnej (tam jest gatunkiem obcym). Można powiedzieć, że przez aktywność człowieka stała się gatunkiem kosmopolitycznym. Pierwotnie występowała w Europie, na Kaukazie, Syberii i Japonii. Dzisiaj... nic nie jest już jak dawniej.

Oczatka zimuje gromadnie w ściółce iglastej. Może to takie sesje zimowe, gdzie oczatki dzielą się wrażeniami i oplotkowują ludzi, tak jak ja teraz oczatkę? W każdym razie wczesną wiosną samice składają jaja na igłach lub gałązkach. Biedronki te spotkać można na świerkach, sosnach i modrzewiach. Ciekawe jak sobie radzi z gatunkami iglastymi ale obcymi dla naszego terenu, tak przecież chętnie sadzonymi na terenie miast i parków? W sumie to pewnie zależy od mszyc tam wystepujących.

 Mszyce bywają wykorzystywane przez mrówki, które zjadają spadź. A mrówwki w obronie swojego „dojnego stadka” odpędzaja inne małe drapiezniki. Oczatki jakoś sobie z tym problemem radzą. Bo i biedronki i mrówki wykorzystują mszyce,  ale są to przykłady zupełnie różnych zależności międzygatunkowych. Konflikt interesów mrówek i oczatek jest ewidentny. Jak się więc bronią oczatki przed mrówkami?  Po pierwsze biedronki wydzielają cuchnącą substancje, co skutkuje nie tylko w stosunku do agresywnych mrówek ale i ptaków. Po drugie w obronie przez mrówkami oczatka po prostu chowa pod siebie odnóża, a ciało przylega do podłoża, tworząc prawdziwą twierdzę obronną. Opływowe kształty powodują, że taka przylegającą do podłoża biedronkę nie ma za co złapać, a żuwaczki mrówek nie są w stanie przegryźć chitynowego pancerza chrząszcza. Gdy wszystkie słabe punkty są ukryte i z zewnątrz pozostaje jedynie twardy chitynowy pancerzyk, mrówki nie mają żadnych szans.

Larwy oczatek żywia się głównie mszycami ochojnikowatymi z rodzaju Dreyfusia. Lawry mają brodawkowate wyrostki, pokryte włoskami. Żarłoczna oczatka w ciągu swojego larwalnego i dorosłego życia zjada do 2500 mszyc. Właśnie dzięki temu znalazła uznanie jako biologiczny środek do walki ze szkodnikami. Co prawda biedronki te zjadają także gąsienice motyli oraz larwy rośliniarek (owady z rzędu błonkówek), czasem są nawet kanibalami.

Wiele oczatek ginie w lesie w tak zwanych opaskach łownych, służących do kontrolowania populacji brudnicy mniszki (Lymantria monacha) i barczatki sosnówki (Dendrolimus pini) - szkodników leśnych. Ale w miastach leśników nie ma, więc oczatki przynajmniej pod tym względem mają lżejsze życie.

Zwalnianie życia i odzyskiwanie przestrzeni publicznej, także w miasteczku akademickim,  możliwe jest od zaraz. Wystarczy o tym nie tylko mówić, ale i podejmować, zwykłe, proste czynności.

Stanisław Czachorowski

sobota, 28 kwietnia 2012

Co to znaczy żyć?


Czym jest życie? Co to znaczy żyć? Z pozoru proste pytanie, na które udzielić szybkiej i jednoznacznej odpowiedzi nie jest tak łatwo.

W swoim krótkim rozważaniu postaram się poszukać na nie odpowiedzi, z punktu widzenia biologicznego ale nie tylko… Moja definicja życia jest oparta na osobistych doświadczeniach, ale również na rozważaniach innych ludzi, które udało mi się przeczytać lub usłyszeć. Brzmi ona tak: Życie jest cudownym wynalazkiem, genialnego Konstruktora. Jak twierdził Ludwig von Bertalanffy „problem życia jest problemem organizacji, nie istnieje żadna żywa substancja, tylko żywe organizmy”. Tak więc o życiu możemy mówić jedynie w przypadku pewnych zorganizowanych form.

Wyróżnia się trzy poziomy organizacji żywej materii: 1. Poziom komórkowy 2. Poziom organizmalny 3. Poziom ponadorganizmalny. Zacznę od poziomu najszerszego, obejmuje on populacje, biocenozy, które tworzą ekosystemy i całą biosferę. Z biologicznego punktu widzenia, aby uznać daną formę za żywy organizm musi ona spełnić pewne warunki:
- musi się odżywiać,
- rozmnażać się i rozwijać,
- oddychać,
- ulegać przemianom,
- reagować na bodźce.

Patrząc globalnie, na naszą Planetę, można stwierdzi, że jest ona doskonałym przykładem niezwykle bogatej formy życia. Cała Ziemia tętni życiem, poczynając od niewielkich form, niedostrzegalnych ludzkim okiem bakterii, przez wszelkiego rodzaju rośliny, skończywszy na zwierzętach różnej maści, w tym także człowieka. Wszystkie te organizmy żyją ze sobą w pewnej harmonii, oddziaływując na siebie wzajemnie. Każda z nich dąży do zdobycia pokarmów, aby umożliwić sobie rozmnażanie i rozwój mnóstwa gatunków. Dzięki roślinom oddycha. Życie całej przyrody jest uporządkowane przez swojego Konstruktora. Jest czas, kiedy życie zwalnia swój bieg, by w innym momencie „wybuchnąć” z wielką siłą. Powoduje to, że tak naprawdę życie jest nieustannym ruchem. Według mnie, to właśnie ruch jest istotą życia. Każda z wyżej wymienionych czynności życiowych nie mogłaby zaistnieć, gdyby organizm nie poruszał się.

Chcąc jednak lepiej poznać istotę życia, należy zwrócić uwagę na poziom komórkowy. Otóż każdy z nas jest zbudowany z komórek, których główne składniki są niemal identyczne. Tworzą one jednak bardzo wiele różnych gatunków. Tak jak w dużych organizmach, tak i w komórkach zachodzą wszelkie czynności życiowe tj. pobierania substancji pokarmowych, wzrost i rozwój, oddychanie, usuwanie produktów przemiany materii reagowanie na bodźce czy bardzo ważny ruch. Czy można więc stwierdzić, że to, co jest zbudowane z komórek, żyje? Można, ale nie należy zapomnieć o tym, że komórki budowane są m.in. z białek, których funkcje pokrywają się w dużej mierze z czynnościami życiowymi. Odpowiadają one za ruch, przewodzenie impulsów, kontrolę wzrostu i różnicowania. Pytanie może więc brzmieć: czy życie opiera się na białkach? Myślę, że tak, ale znowu, nie może to być kategoryczna odpowiedź.

Życia nie można jednak sprowadzać tylko do procesów biologicznych, zwłaszcza w przypadku człowieka. Biologiczne aspekty należałoby rozszerzyć o emocje i duchowość. Rozwój, nas ludzi, nie polega przecież tylko na wzroście czy przybieraniu na wadze. Jest on przecież związany z dojrzewaniem do coraz lepszego rozumienia otaczającego nas świata, coraz głębszych i dojrzalszych relacji z drugim człowiekiem. Rozwija się również odpowiedzialność za to, co zostało nam powierzone.

Zdobywanie nowej wiedzy i umiejętności, poszerzanie horyzontów jest, według mnie wyznacznikiem naszego rozwoju. Ten, kto się nie rozwija, nie idzie na przód, nie stoi przecież w miejscu ale się cofa. Nasuwa mi się jeden wniosek z tego twierdzenia, a mianowicie: człowiek jest w nieustannym ruchu. Jego życie to nieustanna wędrówka polegająca na poszukiwaniu nowych doznań.

Dla człowieka ważny jest również rozwój duchowy. Przecież nasze życie to nie tylko ciało ale i dusza. Dla chrześcijanina śmierć to rozłączenie duszy i ciała. Dlatego każdy z nas powinien troszczyć się o swojego ducha. Poprzez dobre praktyki, modlitwę, ciekawą i wartościową książkę dbamy o wzrost ducha.

Każda nasza cząsteczka ciągle się porusza. I ten ruch właśnie sprawia, że możemy zaspokajać wszelkie nasze potrzeby, czy to biologiczne, czy emocjonalne. Zdobywać nowe umiejętności, poznawać innych ludzi, rozwijać swoje mięśnie i umysł. Przez ruch wyrażamy swoje myśli i emocje. Czyli w pełni żyjemy! Gdybyśmy przestali się poruszać, przestalibyśmy żyć.

Bardzo trudno ująć życie w proste ramy definicji czy zwięzłych określeń. Jest ono skomplikowanym choć harmonijnym zbiorem wielu procesów, które zachodzą w organizmach będących w ciągłym ruchu. Dla mnie więc żyć to poruszać się. Niby to takie proste a jednak niezwykle skomplikowane. Genialny Konstruktor życia postarał się byśmy będąc jego częścią, mając na nie wpływ, układając je po swojemu, według własnych możliwości i upodobań, nie odebrali Mu jego dzieła. Bo czy ktoś z nas potrafi „skonstruować” życie od początku, bez korzystania z tego co już jest…?

Marta Purbacka

(fot. S. Cz.)

piątek, 27 kwietnia 2012

Życie jako śmiertelna choroba…

Czym w istocie jest życie? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie wyszłam z domu. Usłyszałam głos słowika – to przecież życie w całym swym pięknie. Słyszę go, dostrzegam w gałęziach drzew, mogłabym dotknąć, gdyby na to pozwolił. Widzę jak zdobywa pokarm i wydala. Za chwilę ujrzę jak się rozmnaża i powstanie nowe życie… Przeszłam dalej. Spojrzałam na runo leśne i dostrzegłam sasankę. Jej barwne kwiaty zachwyciły mnie. Wyłoniła się z szarości, zwiastunka wiosny. Widzę jak rośnie i rozkwita, jak wyciąga swe płatki w stronę niemrawego jeszcze słońca, jak olśniewa swym subtelnym pięknem. Wiosna, świat się budzi do życia. Tak mówią. Widzę to i przyznaję rację tym ludowym filozofom, którzy jako pierwsi zauważyli ten proces i z nim wyregulowali swoje biologiczne zegary. Wracając do domu, kopnęłam nieuważanie kamień. Ujrzałam jak spod niego umykają setki mrówek, którym nieopatrznie zepsułam miejsce bytowania. Walczą o przeżycie… Na podwórku ujrzałam sąsiadkę w ciąży… w niej rodzi się życie…

Pozornie pytanie o życie nie powinno stwarzać problemu, bo zdawałoby się, że nie ma nic bardziej oczywistego. Wszakże czy coś żyje, czy nie, widzimy gołym okiem. Decydują o tym najprostsze do zaobserwowania procesy takie jak oddychanie, rozmnażanie, wydalanie itd. Czy tyle wystarczy, by opisać życie? Czy tych kilka czynności, procesów określa całą jego skomplikowaną istotę? Nic bardziej mylnego. Wielu zjadło sobie zęby, próbując dotrzeć do głębi, znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zmusza ono do poszukiwań, do wczytywania się w skomplikowane definicje, analizowania procesów…

„Życie jest niezdrowe. Kto żyje, ten umiera” (S. Lec)
Gdyby nie było śmierci, trudno też byłoby mówić o życiu. To śmierć rozgranicza te dwa stany. Pytanie o początek życia nie jest już jedynie problemem biologicznym. Kwestie te od dawna rozpatrywane są na poziomie moralności. Czy tchnienie życia zawierają już pojedyncze gamety, czy może dopiero zygota, płód? Skoro wszystkie organelle są żywe, to cała komórka również. Skoro zatem nie obumarły wszystkie komórki nie możemy tak naprawdę orzec, w którym momencie przestaje się być żywą istotą.

Życie mieści się gdzieś pomiędzy narodzinami a śmiercią. Człowiek podświadomie już w sferze języka rozszerza definicję życia. Mówi się również o życiu po śmierci, byciu pozacielesnym, czy wręcz życiu w świecie wirtualnym, pozostającym jednak pewną formą życia. Czy to, że jem i się poruszam oznacza, że żyję? Czy ludzie, którzy funkcjonują jak „roślinki” żyją? Czy jeśli przeszczepimy mózg, oderwiemy go od ciała i sprawimy, że zacznie funkcjonować za pośrednictwem połączeń elektromagnetycznych z jakimś serwerem, czy wirtualnym dyskiem, oznaczać będzie, że nadal będzie organizmem żywym? Czy jeśli zabraknie któregoś z elementów, które rzekomo składają się na życie, nadal będziemy tak klasyfikowani? Gdzie jest granica pomiędzy życiem a nie-życiem?

„W komórce nie ma nic żywego prócz całej komórki” (Lucien Cuénot)
Pozostaje również problem odróżnienia sztucznego organizmu, czy maszyny zdolnej do wykonania takich procesów od organizmu żywego sensu stricte. Każdy żywy organizm jest niezwykłą maszyną, zbudowaną z wielu bardziej lub mniej skomplikowanych elementów, które z kolei zbudowane są z pierwiastków i kto wie z czego jeszcze. Wszakże samo połączenie ze sobą pierwiastków i wody nie tworzy życia. Fryderyk Engels twierdził, że „życie jest to sposób istnienia ciał białkowych”, zatem odpowiednich połączeń ze sobą tych elementów.

Dawno odebraliśmy status prawdopodobieństwa teorii samorództwa. Jak to się zatem dzieje, że organizm jest zdolny do podejmowania tak skomplikowanych działań niejako instynktownie, bez udziału świadomości tego, w jaki sposób się to odbywa. Żaden kwiat czy nawet krowa nie zastanawia się nad tym jak to się dzieje, że pokarm dostaje się z jednej strony a wydobywa z drugiej, produkując przy tym niezbędną energię i substancje odżywiające poszczególne komórki. To się po prostu dzieje.

„Problem życia jest problemem organizacji, nie istnieje żadna żywa substancja, tylko żywe organizmy” (L.Bertalanffy)
A co z takimi organizmami jak wirusy? Tutaj sprawa też nie jest prosta. O przynależności lub nie decyduje przyjęta definicja życia. Jeśli mówiąc „życie” mamy na myśli proces namnażania i ewolucji to również wirusy należałoby umieścić wśród przyrody ożywionej.

Być może zrozumienie procesu życia nastąpi wówczas, kiedy człowiekowi uda się poskładać od początku maszynę zwaną żywym organizmem. Kiedy, poczynając od najmniejszej pojedynczej komórki, uda mu się złożyć tę niesłychanie skomplikowaną układankę i wprawić ją w ruch, tchnąć w nią życie. Czy człowiek stanie się wówczas równy Stwórcy? Czy stanie się własnym bogiem? Jednak czy walka o długowieczność istot ludzkich i o zrozumienie istoty żywej może usprawiedliwić „produkowanie” organizmów „zastępczych”, będących nosicielami organów? Czy może usprawiedliwiać „wytwarzanie” klonów? Co się stanie, kiedy stworzone przez nas „maszyny” osiągną taką doskonałość, że będą oprócz procesów życiowych posiadały również wolną wolę i uczucia? Czy nie będą dla człowieka zagrożeniem, czy nie grozi im w końcu samotność? Czy nie stanie się to kosztem ich cierpienia? Bo życie to przecież nie tylko wymieniony procesy życiowe. Każdy żywy organizm, nawet ten najprostszy, zachowuje swoją indywidualność, ma specyficzne zachowania. Życie opiera się nie tylko na zaspokajaniu potrzeb fizjologicznych. U wielu organizmów obserwować można poszukiwanie rozrywki, hedonizm, cechy indywidualne. Możemy zatem oczekiwać, że nasz doskonały, „wyprodukowany” przez nas organizm również będzie nimi obdarzony…

Im dłużej się zastanawiam, tym mniej wiem o tym, czym jest życie… Jedno jest pewne – nie trzeba znać skomplikowanych definicji życia, aby docenić jego piękno… i tajemniczość.

Agnieszka Muzyk

czwartek, 26 kwietnia 2012

Filozofia powolności w kawiarni naukowej

„We współczesnym świecie, gdzie zakupy robi się łatwo, szybko i tanio, przedmioty, które kupujemy, tracą wartość. Ile warta jest jakaś rzecz, jeżeli w tym samym momencie można kupić jeszcze dziesięć identycznych egzemplarzy?”
Bernadette Murphy

Kawiarnia naukowa jest wjakimś sensie czynnym i praktycznym wyrazem filozofii powolności (citta slow). Po-wolność, to gra dwóch słów i pojęć. Powoli, bez pośpiechu, we własnym tempie. Oraz wolność, wolność wewnętrzna i życia najlepszym rytmem, wolność od przymusu zewnętrzego i wyścigu szczurów. Dwa różne słowa ale wiążą się ze sobą w jedną filozofię życia: przez powolność do wolności.

Kameralne spotkania z nauką i naukowcami w olsztyńskich sympatycznych kawiarniach i podolsztyńskich klimatycznych i prowincjonalnych miejscach to akademicki wyraz ukłonu w stronę po-wolności. Zapowiada się piękna pogoda na długą majówkę. Będzie okazja na łonie przyrody posiedzieć, pospacerować i porozmyślać. A stolik kawiarniany zastapić ławeczką, kocykiem czy trawnikiem.

Poszukujemy kameralnych spotkań nie dla masowego poklasku lecz dla rzeczywistego kontaktu człowieka z człowiekiem. Citta slow „powolne miasto” jak i Slow food (wolne jedzenie dla przyjemności i kontaktu z ludźmi) to postawienie na jakość. Ta swoista filozofia życia kładzie nacisk, żeby mieć czas aby żyć i poznawać świat, mieć czas aby dyskutować, kameralnie spotykać się z ludźmi i różnymi poglądami. To prymat przyjemności nad zyskiem, jednostki nad urzędem (persolalizacja miasta i przestrzeni publicznej), powolności nad szybkością.

Przedkładamy jakość relacji i rzeczywistego spotykania się nad pośpiech, masową i szybką konsumpcję towarów i usług, pogłębioną wiedzę z dociekaniem sensu i senda nad ilościowy wymiar punktów i wskaźników (np. impact factor). W kawiarnianych spotkaniach chcemy mieć czas, aby pomysleć i zastanowić się nad pytaniami egzystencjalnymi. I chcemy zabiegać, aby przestrzeń miejska takim spotkaniom była przyjazna, zarówno w kawiarni, parku, na trwaniku czy nawet przestrzeni akademickiej. Zależy nam na pogłębionych relacjach a nie masowością publiczności w czasie spotkań.

Stanisław Czachorowski

środa, 25 kwietnia 2012

Dwubój flisacki na Łynie

Spoglądając na mapę Warmii widzimy, iż jej prawdziwie wodnym kręgosłupem jest Łyna. Rzeka, która wprawdzie rodzi się w mazurskiej krainie pod Nidzicą, ale dopiero po połączeniu się w Kurkach z Marózką i przekroczeniu historycznej granicy pomiędzy Mazurami i Warmią, zaczyna żyć własnym życiem. Płynie przez środek Warmii na północ w stronę Rosji i tam jako Ława wpada do Pregoły. Przy Łynie lokowano miasta i miasteczka, wsie. Łyna przez stulecia spełniała też rolę ważnej drogi wodnej, którą transportowano towary łodziami, barkami, a także spławiano tratwy.

Z dokumentów archiwalnych, a także z ustnych przekazów dowiadujemy się kiedy i co transportowano. Aby umożliwić spławianie drewna w wielu miejscach systematycznie prostowano bieg rzeki ścinając zakola, by tratwy wiązane z kilkunastometrowych lub dłuższych pni mogły swobodnie, bez przeszkód spływać. Skutki takich zabiegów można zobaczyć na starych mapach, porównując z nieco młodszymi opracowaniami kartograficznymi. W okolicach Rusi drewno spławiano z jeziora Łańskiego, Ustrychu, a także z Kielar, które połączono z Łyną wykopanym kanałem, którego resztki możemy oglądać do dzisiaj.

Budowane na Łynie elektrownie miały w zaporach skonstruowane przepusty do spuszczania pojedyńczych pni. Na Łynie były budowane tartaki do których dostarczano drewno wodą. Tartaki pracowały w Sójce, Rusi, przy zamku w Olsztynie...itd. Z Rusi spławiano drewno także do Królewca. Taki spływ trwał 2-3 tygodnie, po czym flisacy wracali do domu, często na rowerach, które zabierali wcześniej ze sobą na tratwy. Warto wiedzieć, że w gwarze warmińskiej rowery nazywano kołami. Pierwsza wojna światowa spowodowała zmniejszenie ilości spławianego drewna, a druga wojna całkowicie zatrzymała spławianie.

Flisacy spławiający tratwy i powracający do domu rowerami, uprawiali swoisty rodzaj dwuboju! Stało się to inspiracją do zorganizowania w maju 2011 r. PIERWSZEGO DWUBOJU FLISACKIEGO na trasie Ruś – Olsztyn. Tak jak niegdyś tratwy, z Rusi wyruszyły kajaki, które poprzedziła jedna tratwa, specjalnie na tę okoliczność zbudowana, z pięcioosobową załoga i grillem na pokładzie. Tratwa została skonstruowana z 8 wyremontowanych pływaków, na których poprzednio były urządzenia do napowietrzania wody. Na tratwie o wymiarach 2,40 X 4,00 m i całkowitej wyporności ok. 800 kg został ułożony drewniany greting. Na rufie zamontowano urządzenie sterowe wyposażone w wiosło oraz pychówkę i sprzęt ratunkowy. Tratwę można łatwo i szybko montować lub zdemontować. Dzień przed spływem została ochrzczona imieniem Terka, a także przeprowadzono próby sprawnościowe i wypornościowe. Trasę z Rusi do granic Olsztyna flisacy pokonali w niecałe 4 godziny. Tam dołączyła grupa 30 kajaków i wszyscy razem dopłynęli pod zamek, w miejsce, gdzie kiedyś był tartak i młyn. Pod zamkiem czekały na flisaków i kajakarzy rowery, dostarczone wcześniej i pilnowane przez Straż Miejską, którymi jak niegdyś wszyscy wrócili do „ogniska domowego” , płonącego na plaży w Rusi. Pierwszy dwubój flisacki został szczęśliwie zakończony.

Przewidujemy organizowanie tej imprezy cyklicznie co roku, stopniowo wydłużając trasę, by w końcu dotrzeć do Pregoły i stamtąd wrócić rowerami. Byłoby to odtworzenie historycznej flisackiej trasy. W przypadku pozyskania partnera ze strony rosyjskiej, proponujemy sfinansowanie tego cyklicznego przedsięwzięcia z transgranicznego programu Polska Rosja Litwa.

Andrzej Małyszko
Stowarzyszenie Miłośników Rusi nad Łyną

(fot. S. Czachorowski, zakończenie dwuboju w 2011 r., Ruś)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Kortowski Hyde Park?

Londyński Hyde Park, a raczej jego część – Speaker’s Corner- to miejsce spotkań mówców głoszących swoje poglądy i różnego rodzaju ekscentryków, mających swoje wizje naprawiania świata, to miejsce wypowiadania wszelakich poglądów na dowolny temat (pod warunkiem nieobrażania królowej). Obecnie, w dobie internetu, wydaje się, że takie miejsce może powoli tracić na znaczeniu. Niewątpliwie jest jednak atrakcją dla turystów.
Sam, goszcząc jakiś czas temu w Londynie, właśnie Hyde Park wpisałem na listę miejsc wartych odwiedzin obok Tower of London czy British Museum. Przyznaję, Speaker’s Corner, to ciekawe miejsce. Można tam było spotkać osobników wygłaszających różnego rodzaju teorie na tematy im bliskie, np. religii, nietolerancji, niesprawiedliwości na świecie czy zgubnego wpływu alkoholu na życie człowieka. Często mówcy nie wzbudzali swoimi wystąpieniami najmniejszego zainteresowania, ale brak słuchaczy nie przeszkadzał im w kontynuowaniu przemówień. Byli też tacy, którzy z uwagi na poruszanie interesujących tematów, gromadzili sporo słuchaczy i wówczas dochodziło do polemik, ciekawej wymiany zdań, często okraszonej humorem.
Tworząc takie miejsce w Polsce należałoby się zastanowić czy demokracja u nas jest dostatecznie silna i dojrzała. Czy możemy zaufać potencjalnym użytkownikom takiego miejsca, że nie nadużyją go do siania nienawiści, czy nie wykorzystają dla promowania haseł godzących w porządek społeczny. Z pewnością konieczne byłoby wprowadzenie pewnych ograniczeń co do tematów, osób czy wydarzeń jakie można byłoby komentować.Z drugiej strony trzeba pamiętać, że idea Speaker’s Corner oparta jest na wolności słowa.
Niewątpliwie temat utworzenia takiego miejsca jest wart uwagi, ale wymaga głębokiego zastanowienia nad swoistym regulaminem funkcjonowania "naszego" Hyde Parku aby wyeliminować ewentualne zagrożenia. Przykładem może być wspomniany już przeze mnie internet. Wypowiedzi internautów często pełne są inwektyw, pomówień , bezpodstawnych oskarżeń. Trochę obawiam się, że tak mógłby wyglądać "nasz" Hyde Park. Ale z drugiej strony, przy zastosowaniu pewnych ograniczeń, może właśnie takie miejsce stałoby się platformą dla młodych (i nie tylko) ludzi pozwalającą im w sposób kulturalny wyrażać swoje zdanie na interesujące ich tematy.
Andrzej Buszko

więcej o spotkaniu na trawniku

wtorek, 17 kwietnia 2012

Drugie seminarium na akademickim trawniku czyli zmieniamy świat (tu i teraz)

„W naszej kulturze istnieje dziś wielki głód sensu, głód rzeczy, które łączą nas ze światem i innymi ludźmi, i które naprawdę dają pokarm duszy. Robienie na drutach to jeden ze sposobów, by poświęcić czas na docenienie świata, na odnalezienie tego sensu i nawiązywanie więzi.”
Bernadette Murphy

Seminarium na trawniku jest również próbą zwolnienia i zastanowienia się. Jest próbą docierania do sensu i istoty wystąpień publicznych (komunikacja) a nie zatrzymywanie się nad powierzchownym rytuałem referatów i wykładów. Seminarium jest otwarte w podwójnym znaczeniu: na otwartej przestrzeni jak i otwarne na uczestników (każdy może przyjść i być aktywnym).

„Życie w pośpiechu w nieunikniony sposób staje się płytkie. Kiedy pędzimy przed siebie, ślizgamy się po powierzchni i nie nawiązujemy prawdziwych relacji z ludźmi i otaczającym nas swiatem”
Carl Honoré (książka p.t. „Pochwała powolności”)

Nie chcemy się ślizgać w przestrzeni akademickiej. Chcemy pełnej komunikacji, bo ta jest podstawą życia akademickiego i rozwoju wiedzy. Chcemy mówić do ludzi, a nie tylko w ich obecności. Sensem seminarium na trawniku nie jest szokowanie czy robienie medialnego show. To tylko element przekazu pewnej filozofii życia i sposobu kształcenia. Uczymy się przemawiać nie tylko słowem ale i sytuacją. Jest to przekaz kierowany nie tylko do studentów, uczestniczących w zajęciach ("autoprezentacja" na Wydziale Biologii i Biotechnologii), ale i przekaz intedyscyplinarny i kierowany do środowiska pozaakademickiego. Jest formą kształcenia pozaformalnego i ustawicznego we współpracy ze środowiskiem pozaakademickim (np. dziennikarzami).

W sewej istonie nie jest więc do medialny happening lecz aktywne poszukiwanie Nauki 2.0. Termin Science 2.0 nawiązuje do web 2.0 i do ulepszonych wersji porogramów. Nowa wersja wynika z konieczności aktualizacji, bo coś ulepszono lub trzeba zauktualizować do nowszego sprzętu (otoczenia). Nauka 2.0 nie odnosi się tylko do wykorzystania internetu i e-learningu w badaniach naukowych. Trafniej ujmuje to podejście CITTRU:
„Termin Nauka 2.0, (…) Odnosi się nie tylko do narzędzi internetowych, ale obejmuje także zestaw innych zjawisk (promocja i marketing, interdyscyplinarność, otwarty dostęp, kontakty z otoczeniem nauki), które mają wpływ na kondycję sektora wiedzy. W Polsce Naukę 2.0 należy rozumieć szerzej niż badania oparte o internet. Naszym zdaniem definiowanie Nauki 2.0 tylko w odniesieniu do naukowej komunikacji internetowej jest prawdziwe w kontekście krajów zachodnich, gdzie (inaczej niż u nas) nauka już dawno wyszła poza dwie kanoniczne sfery - badania podstawowe i dydaktykę. Tam od lat istnieją ośrodki popularyzujące wiedzę (i na tym zarabiające), promujące odkrycia naukowe, komercjalizujące wynalazki, zabiegające o pozapaństwowe fundusze (prywatne, pochodzące od organizacji non-profit lub biznesu).”

W moim rozumieniu obecne warunki społeczne i technologizcne na tyle się zmieniły, że konieczne jest upgradowanie (uaktualnienie) całego systemu nauki zinstytucjonalizowanej i misji uniwersytetu. Nauka uniwersytecka staje się coraz bardziej otwarta i mocniej osadzona w swoim szerokim i wielowarstwowym otoczeniu. W tym kontekście II Seminarium na trawniku jest krokiem ku Nauce 2.0 w Olsztynie.

„Zamiast zastanowić się nad czymś głęboko lub pozwolić, by jakaś myśl dojrzewała niespiesznie z tyłu głowy, instynktownie rozglądamy się za najbliższym telewizorem czy innym środkiem przekazu i serwowanymi przezeń strzępkami informacji.”
Carl Honoré

Spotkanie "w sercu" miasteczka akademickiego, tuż pod rektoratem, jest w jakimś sensie manisfestacją ideową, odnoszacą się nie tylko do uniwersytetu ale i człowieka w mieście. Nie tylko w Kortowie są trawniki do odzyskania na wspólną przestrzeń publiczną i niekomercyjne spotkania. Trawnikowe spotkanie jest formą tworzenia (prawie jak śniadanie na trawie – ale nie tylko o sztuki plastyczne tu chodzi). W tym roku odbywa się hasłem „Zmieniamy świat – geny czy dusza czyli spór o człowieka”.

Mamy czas, aby zastanawiać się i dyskutować. Rozpoczynamy długą majówkę w odzyskiwaniu przestrzeni publicznej. Spotkanie z atmosferą Central Parku i Hyde Parku jest bezalkoholowe, ale z konsumpcją i grillem, a najpewniej i muzyką. Poza kameralnymi dyskusjami przewidzanych jest kilka studenckich wystąpień, m.in. czy można wychodować szynkę w probówce czyli mięsko dla wegetarian. Będzie o chemii miłości czyli jak miłość widzą biotechnolodzy. Będzie o epigenetyce i abiogenezie, będzie i o egoistycznym genie czyli o tym co czyni człowieka człowiekiem. Będą nie tylko studenci i pracownicy Wydziału Biologii i Biotechnologii. Swoją obecność zgłaszają coraz to nowe osoby z UWM jak i spoza środowiska akademickiego. Wszyscy jesteśmy równi wobec poszukiwań sensu i istoty życia.

Co zrobić, aby dołączyć? Wystarczy przyjść 24 kwietnia (wtorek) w godzinach 13.00-16.00 (być może spotkanie się przeciągnie) na trawnik za rektoratem w Kortowie. Prosimy zabrać ze sobą: egzystencjalne pytania o sens, kocyk, coś do zjedzenia lub picia, jakąś grę planszową i dobry humor. A jeśli jest ktoś z daleka? To wszędzie są trawniki i miejsca dogodne do rozmyślań i dyskusji. Dołącz do nas gdziekolwiek jesteś i bez względu czy masz dostęp do internetu. Już zapowiedziały udział osoby m.in. z Książą, Gdańska, Elbląga (a będzie tych miejsc więcej). Nawet nie musi być tego samego dnia. Długa, akademicka dyskusja w kawiarni naukowej na trawniku i odzyskiwanie przestrzeni publicznej rospoczyna się już… pod koniec kwietnia.

I na zakończnie jeszcze jeden, dłuższy cytat z wypowiedzi socjologa, prof. Zygmunta Baumana:
"Kiedy miałem 30 lat, nikomu do głowy by nie przyszło, żeby posądzać o kradzież kogoś, kto się napił wody z cudzej studni. Natomiast dzisiaj, gdy woda jest w butelkach, kosztuje funt dziesięć i pan się jej bez płacenia napije, to będzie kradzież. A to dlatego, że rozciągnięto rynkowe zasady na używanie wody, którą kiedyś uważano za dar Boży czy też wspólną własność. Ze słuchaniem muzyki chcą zrobić to samo.

Zawsze uważałem, że myślami trzeba się dzielić, a nie za nie płacić. Internet nie internet, tysiące ludzi powtarza dziś moje myśli, nie tylko mi nie płacąc, ale nawet się na mnie nie powołując. I ja się z tego cieszę: po to wszak myślę i po to piszę, żeby jak najwięcej ludzi to przeczytało i przyjęło. To jest moje powołanie, innego nie mam. "

Powołaniem uniwersytetu jest dzielenie się wiedzą...

Stanisław Czachorowski

Więcej o spotkaniu:
1. Stona na Facebooku.
2. Strona na blogu Wydziału Biologii
I dwa filmiki wspomnieniowe z ubiegłego roku: Central Park w Kortowie, Parking Day

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

O istocie życia, czyli czy kobieta, która nie ma dzieci i mieć ich nie może jest organizmem żywym?

Zainspirowana wykładami z przedmiotu biologia ogólna, dysponując wiedzą biologiczną jedynie na poziomie szkoły ponadgimnazjalnej (taką przynajmniej mam nadzieję) postanowiłam poszukać odpowiedzi na pytanie: Czym jest życie? Moim celem jest próba zmierzenia się z tematem w taki sposób, aby osoby nie mające żadnej wiedzy biologicznej były w stanie zrozumieć mój punkt widzenia.

Według dostępnej mi wiedzy biologicznej organizm żywy to taki, który:
1. oddycha
2. odżywia się
3. rozmnaża się
4. rozwija się
5. porusza się.
6. wydala
7. reaguje na bodźce

Chciałabym postawić śmiałą hipotezę, że najbardziej kluczowymi procesami życiowymi są odżywianie i oddychanie. Rozmnażanie bowiem to proces życiowy, który prowadzi do zwiększenia liczby osobników danego gatunku. Warunkuje przetrwanie danego gatunku, ale nie determinuje życia i śmierci danego osobnika. Czy kobieta, która nie ma dzieci i mieć ich nie może nie jest organizmem żywym? Czy bakterie, które nie mając ku temu odpowiednich warunków nie rozmnażają się nie są żywe? Myślę, że w przypadku rozmnażania mogę wysnuć hipotezę, że każdy organizm, który się rozmnaża jest żywy, natomiast nie każdy organizm, który się rozmnażać nie może nim nie jest. Organizm może nie rozwijać się a żyć przykładem może być zwierzę, które po osiągnięciu dorosłości jedynie się starzeje, a wciąż jest żywe, bakteria po podziale osiąga swoje maksymalne rozmiary i całe życie prowadzi bez dalszego rozwoju. Poruszania się zupełnie nie uważam za dowód życia. Jest wiele roślin i zwierząt, które nie poruszają się a jedynie reagują na bodźce na przykład rośliny kierują swoje pędy w stronę słońca. Z drugiej strony jeżeli położę obok siebie dwa magnesy to zaczną się one poruszać pomimo, że żaden z nich nie jest organizmem żywym. Podobne zachowują się niektóre ciała poddane oddziaływaniom elektrostatycznym.

Po pierwsze więc oddychanie. Czym jest oddychanie? Większość ludzi dorosłych i dzieci, których poprosiłam o odpowiedź na to pytanie odpowiadało, że to pobieranie tlenu. Jest to bardzo mylący pogląd niewiele mający wspólnego z oddychaniem. Gdy pociągnę tłok strzykawki ona również pobierze tlen, ale czy oddycha? Gdy zwracałam na to uwagę moi rozmówcy poprawiali się, że mieli na myśli oczywiście wymianę tlenu i dwutlenku węgla. I tu znowu pogląd okazywał się nie do końca poprawny. Czyż taka wymiana nie zachodzi w procesie spalania substancji organicznych? Czy możemy uznać, że palące się drewno oddycha? Po takim pytaniu rozmówcy poddawali się i prosili w takim razie o wyjaśnienie istoty procesu. Oddychanie to proces polegający na przemianie najczęściej glukozy w różne związki chemiczne, przy okazji tych przemian magazynując energię w wiązaniach związku chemicznego ATP (AdenozynoTriFosforan -fosfor ma symbol chemiczny P) . Jak magazynować? Możemy to porównać do procy. Naprężenie gumki to proces magazynowania energii, która zastanie zużyta na wyrzucenie kamienia na dużą odległość. ATP to po prostu nośnik, magazyn energii, która uwalnia się gdy w ATP rozrywają się niektóre wiązania i przekształca się ono kolejno w ADT i AMP. Proces ten zachodzi w mitochondriach. Wyjątkiem tutaj są bakterie, które mitochondriów nie posiadają. No właśnie gdzie w takim razie zachodzi proces oddychania bakterii? Okazuje się, że niektóre etapy oddychania zachodzą w cytoplazmie czyli substancji wypełniającej wnętrze komórki. U bakterii tam po prostu zachodzą te wszystkie, powiedzmy sobie jasno, skomplikowane reakcje chemiczne prowadzące do uzyskania cennego ATP.

Dlaczego w takim razie oddychanie kojarzy nam się z tlenem? Czy do oddychania potrzebny jest tlen? Oddychanie tlenowe jest dużo bardziej korzystne energetycznie niż oddychanie beztlenowe. Jedna cząsteczka glukozy łącząc się z tlenem podczas oddychania tlenowego przekształca się w dwutlenek węgla i wodę, które są usuwane z organizmu (wydalanie), powstaje około 26 cząsteczek ATP natomiast w przypadku oddychania beztlenowego jedynie dwie cząsteczki ATP. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma i niektóre organizmy, które nie mają dostępu tlenu przeprowadzają fermentację – czyli oddychanie beztlenowe. Fermentacja alkoholowa – sposób oddychania jednokomórkowych grzybów - drożdży- polega na przekształcaniu glukozy w dwutlenek węgla i etanol (alkohol etylowy) i tworzeniu się przy tej okazji cząsteczek ATP. Alkohol jest jedynie produktem ubocznym, podobnie jak dwutlenek węgla niepotrzebnym do życia organizmowi. Fermentacja mlekowa to sposób oddychania niektórych bakterii oraz mięśni szkieletowych. To właśnie fermentacja mlekowa zachodząca w naszych mięśniach jest przyczyną bolesnych zakwasów. Każemy naszym mięśniom pracować ale one nie są przyzwyczajone do takiego wysiłku, komórki tkanki mięśniowej otrzymały tyle tlenu ile zwykle potrzebowały, a organizm wymaga od nich większego zużycia energii. Mięśnie mają zdolność wytwarzania ATP bez udziału tlenu glukoza przekształca się w kwas mlekowy, który drażni nasze mięśnie powodując ból. Co prawda ostatnie badania wskazują na to, że kwas mlekowy wchłania się po około 60 minutach i inne czynniki są odpowiedzialne za ból, czekam na kolejne publikacje w tym temacie. Inne rodzaje fermentacji to np. octowa, masłowa. W każdym przypadku polega na przekształcaniu najczęściej glukozy w inne związki z wytworzeniem cząsteczek ATP.

Oddychanie jest procesem zachodzącym na poziomie komórkowym, więc żeby mówić o organizmie żywym powinniśmy jeszcze wspomnieć o budowie komórkowej. Nie ma komórki, nie ma oddychania, nie ma życia. Oddychanie leży więc w podstawie wszystkich czynności życiowych, bez energii wszystko co żyje nie byłoby w stanie odżywiać się, rozmnażać i rozwijać. Czy to oznacza, że oddychanie jest kluczową czynnością życiową? Do oddychania tlenowego potrzebny jest tlen, który dostarczany jest w procesie wymiany gazowej a do każdego rodzaju oddychania potrzebna jest glukoza. Skąd w organizmie ma się znaleźć glukoza?

W tym miejscu należy omówić proces odżywiania. Gdy zadawałam pytanie czym jest odżywianie najczęściej słyszałam, że to dostarczanie do organizmu substancji odżywczych. Gdyby to była prawda nasze ciała składałyby się z tego co zjedliśmy. Żołądek jak betoniarka wszystko by wymieszał i każdy człowiek byłby inaczej zbudowany, bo nie ma dwóch osób, które jadłyby dokładnie to samo. Najbardziej kluczowym w odżywianiu jest fakt odpowiedniej obróbki substancji by mogły służyć do budowy elementów ciała – rozwój, służyły uwalnianiu energii – oddychanie oraz innych ważnych funkcji regulujących pracę całego organizmu (np. hormony, witaminy). Istnieją dwa sposoby dostarczania do organizmu substancji odżywczych. Samożywność oraz cudzożywność. Samożywność polega na samodzielnym wytworzeniu potrzebnych substancji organicznych z nieorganicznych. Jednym, ale nie jedynym sposobem samożywności jest fotosynteza. Rośliny dzięki zawartych w swoich komórkach chloroplastom potrafią z dwutlenku węgla i wody przy udziale energii słonecznej wyprodukować sobie glukozę, którą mogą zużytkować w omawianym wcześniej procesie oddychania lub do budowy organizmu. Organizmy cudzożywne pobierają gotowy pokarm i na drodze trawienia czyli rozkładania pod wpływem enzymów otrzymują najprostsze składniki między innymi glukozę, które zużywają według potrzeb syntezując białka, oddychając, magazynując.

Co jest więc najbardziej fundamentalną czynnością życiową? Jest to pytanie z kategorii co było pierwsze jajko czy kura. Organizm musiał posiadać energię żeby dostarczyć glukozę ale również musiał posiadać glukozę by uzyskać energię. Szukając odpowiedzi na to pytanie przyszło mi do głowy nasiono. Czy jest ono żywe czy martwe? Najprostsza odpowiedź wydaje się być taka, że żywe są te nasiona, które po dostarczeniu im odpowiednich warunków (woda, gleba, temperatura) wykiełkują. Ale jak stwierdzić czy nasiono na etapie bycia nasionem jest żywe czy martwe? Nasiono to forma przetrwalnikowa, składa się z zarodka, tkanki odżywczej i łupiny nasiennej. Jedyne co tam można uznać za żywe to zarodek. W jednej z publikacji przeczytałam, że nasiono słabo oddycha, ale nie odżywia się. Wyobrażam to sobie w ten sposób, że zarodek oddycha czerpiąc składniki odżywcze z tkanki odżywczej. Ponieważ niewiele jej potrzebuje to niewiele jej zużywa. Gdy tylko warunki na zewnątrz są korzystne budzi się niejako i kiełkuje w nową roślinę, która odżywia się i oddycha. Stan anabiozy, czyli uśpienia nasienia, może trwać nawet kilkadziesiąt lat. Zależy to od rodzaju rośliny i warunków przechowywania. Niektóre nasiona są martwe po kilku miesiącach. Myślę, że wszelkie formy przetrwalnikowe należałoby uznać za stan żywy niedokonany.

Pójdźmy dalej w rozważaniach. Zarodek powstał z połączenia komórki jajowej i plemnika. Czy gamety są żywe czy martwe? Pierwszy warunek czyli budowa komórkowa jest spełniony. Posiadają mitochondria więc oddychają a skoro oddychają to muszą mieć zmagazynowane substancje odżywcze. Wniosek - żywe. Nie każda żywa komórka jest w stanie samodzielnie żyć. Komórki tworzą tkanki, te narządy, układy a wreszcie organizm. Czy nerka jest żywa? Tak dopóki żyją komórki ją budujące, a komórki te żyją dopóty dopóki układ krwionośny dostarcza im tlen i substancje odżywcze. Kiedyś słyszałam o takim micie, że po śmierci człowieka paznokcie i włosy rosną jeszcze kilka centymetrów. Czy to znaczy, że te wytwory skóry dłużej pozostają żywe? Fakt jest taki, że skóra umiera kilka godzin później niż serce ale nie na tyle później żeby dostarczyć odpowiednią ilość tlenu i substancji odżywczych gdy układ krwionośny już nie funkcjonuje. Dlaczego więc czasem przy ekshumacji zmarły ma dłuższe włosy i paznokcie niż w dniu pogrzebu? Dzieje się tak dlatego, że ilość wody w ciele się zmniejsza i ciało się kurczy a włosy i paznokcie nie. Mamy więc do czynienia ze złudzeniem optycznym. Inne wyjaśnienie jest takie, że zmarły w czasie pogrzebu wcale nie był do końca martwy, zapadł w jakiś rodzaj śpiączki i niektóre czynności życiowe jeszcze trwały umożliwiając wzrost paznokci i włosów.

Konkludując uważam, że oddychanie i odżywianie są procesami warunkującymi zachodzenie pozostałych czynności życiowych, gdyż to one właśnie umożliwiają uzyskiwanie energii niezbędnej do ich zachodzenia. Nie mniej jednak czasem trudno jest określić czy dany organizm oddycha a jeszcze trudniej czy odżywia się a mimo tego intuicja i zdrowy rozsądek podpowiada nam, że mamy do czynienia z organizmem żywym.

Alicja Zielińska

Źródła:
www.biologia.net.pl
wikipedia
VADEMECUM Egzamin Gimnazjalny 2011 Biologia wydawnictwa OPERON

Fot. S. Czachorowski

piątek, 13 kwietnia 2012

„Biologia” i „Przyroda” jako sposób kształcenia ważnych kompetencji młodego pokolenia

Rozwijająca się dynamicznie cywilizacja i olbrzymie tempo rozwoju techniki spowodowały zmiany w procesie nauczania. Nauka szkolna musi wyposażać uczniów w podstawowy zasób wiadomości oraz kształtować podstawowe umiejętności i sprawności, ucząc metod samodzielnego przyswajania wiedzy oraz wytwarzać odpowiednią motywację do podejmowanych przez uczniów działań. Podstawowym celem szkoły stało się rozbudzanie twórczości uczniów, indywidualizowanie procesu kształcenia, wskazywanie sposobów uczenia się oraz takie organizowanie ukierunkowanej działalności młodzieży, która ma na celu samodzielne przyswojenia sobie wiadomości i ukształtowanie umiejętności.

Na drodze edukacji dziecka pojawia się przedmiot „biologia”, z którym w jakims sensie młody człowiek miał już styczność pod okiem rodziców. Nauka biologii jest bardzo ważnym elementem w edukacji młodego człowieka, pomocnym w zrozumieniu siebie otaczającej rzeczywistości. Biologia znacznie skuteczniej niż inne przedmioty nauczania uwrażliwia uczniów na potrzeby człowieka oraz żywej przyrody i jej ochrony. Posiada olbrzymie zastosowanie w codziennym życiu. Współczesna biologia dotyka dorastającego człowieka w wielu życiowych sytuacjach. Aby dobrze przekazać wiedzę biologiczną i przyrodniczą nauczyciel powinien zastosować wiele metod nauczania, które nie tylko zainteresują ucznia, ale także pomogą mu lepiej zrozumieć otaczający go świat. Dla przeciętnego młodego człowieka, na którego narzucony został obowiązek edukacji, szkoła jest nudna z definicji. Dlatego też, aby uatrakcyjnić lekcje biologii nauczyciel może zastosować metody aktywne jak np. wprowadzenie na lekcji korzystania z wielu multimediów jak np. komputer z dostępem do Internetu czy tez tablica interaktywna. Nie zapominając oczywiście o bezposrednim kontakcie z obiekrami biologicznycmi, obserwacjami przez mikroskop, lupę, mierzenie, ważenie, zapisywanie obserwacji tradycyjnymi i sprawdzonymi metodami. Nowoczesne technologie znacznie ułatwiają stworzenie takiego przekazu, który będzie dla młodzieży trakcyjny zarówno pod względem form jak i treści. Oferując uczniom dostęp do nowoczesnych rozwiązań multimedialnych, które w prosty sposób pozwalają rozbudować i przemienić niemal każdą infografikę w formę żywych obrazów i dzwięków, nauczyciel stwarza wspólną płaszczyznę komunikacji z uczniem. A to poprawia jej jakość i zwiększa efektywność nauczania.

Biologia jest zdecydowanie bardziej fotograficzna od innych nauk przyrodniczych. Stopień złożoności nawet najprostszej komórki przewyższa złożoność jakiegokolwiek układu niebiologicznego. Dlatego też w dydaktyce biologii na wszystkich etapach edukacyjnych niezwykle istotne jest bardzo precyzyjne określenie zakresu wymaganych wiadomości. Muszą być one jednak ściśle powiązane z umiejętnościami, ponieważ tylko razem tworzą spójny gmach wiedzy.
Niezwykle ważnym elementem kształcenia przyrodniczego, nie tylko biologicznego, jest rozwijanie zdolności do krytycznego myślenia oraz umiejętności poznawania świata za pomocą odpowiednio zaplanowanych i udokumentowanych obserwacji i doświadczeń. Warto podkreślić, że chodzi o obserwacje i doświadczenia wykonywane przez ucznia, a nie tylko pokazy prezentowane przez nauczyciela. Takie pojęcia jak problem badawczy i hipoteza, próba badana i kontrolna itd. uczeń powinien poznać nie tylko teoretycznie ale i praktycznie. Należy także zauważyć, że właśnie poprzez ciekawe obserwacje i doświadczenia najskuteczniej można zachęcić młodzież do samodzielnego poznawania przyrody. Nawet najlepsza lekcja z podręcznikiem nie zastąpi żywego kontaktu organizmamy zywymi i zjawiskami przyrodniczymi . Każda lekcja przyrody powinna być trochę przedstawieniem, w którym uczniowie czują się najważniejszymi aktorami. To poczucie ważności mobilizuje ich do pracy i daje niezwykłe efekty w postaci ogromnego zainteresowania otaczającym światem i zachodzącymi w nim zjawiskami. Nauczyciele na lekcjach przyrody powinni stosować metody, które: rozbudzą w uczniach zaciekawienie otaczającym światem, ukształtują u uczniów postawę badawczą, dążącą do poznawania prawidłowości świata przyrody, ukształtują umiejętności korzystania z różnych źródeł informacji zachęca uczniów do poszanowania przyrody i dorobku kulturowego społeczności, stworzą uczniom możliwości zastosowania wiedzy przyrodniczej w praktyce.

Aby ukształtować wśród uczniów wymagane umiejętności nauczyciel może również wykorzystać metodę projektów. W trakcie realizacji zadań projektu, niezależnie od jego tematyki, uczniowie kształtują i rozwijają wiele kluczowych dla procesu nauczania- uczenia się umiejętności takich, jak:
  • organizowanie własnej pracy,
  • planowanie i podejmowanie decyzji,
  • zbieranie i selekcjonowanie informacji,
  • bezpośrednie badanie rzeczywistości,
  • rozwiązywanie problemów,
  • stosowanie zdobytej wiedzy w praktyce,
  • prezentowanie własnego punktu widzenia,
  • przygotowanie do publicznych wystąpień ,
  • współpraca w grupie.
W metodzie projektu bardzo ważna jest samodzielność ucznia i jego wpływ na przebieg realizacji na wszystkich etapach - od sformuowania tematu projektu po prezentacje końcową i ocenę. Uczniowie biorąc sprawy w swoje ręce biorą odpowiedzialność za własne uczenie się. Projekt to także szansa dla nauczyciela. Ma on tutaj inną rolę niż w tradycyjnej relacji z uczniem. Nie jest już postacią wiodącą. Powinien monitorować działania uczniów, wspierać ich, udzielać konsultacji, podtrzymywać motywacje, reagować w razie potrzeby, ale nie podawać im gotowych rozwiązań, ani wyręczać w ich realizacji. Ale dzięki tej metodzie nauczyciele odrywają się od rutyny i próbują czegoś nowego, mają więcej satysfakcji z pracy.

Wydaje się, że wprowadzenie multimediów do klas powinno być remedium na notoryczny brak zainteresowania ze strony ucznia. Nowoczesne narzędzia mogą jedynie pomóc w przekazaniu treści nauczania. Nie należy zapominac przy tym o mysleniu logicznym, stawianiu hipotez, dobieraniu metod badawczych i naukowym analizowaniu wyników, z równoczesnym bezposrednim kontakcie z obiektami i zjawiskami przyrodnicznymi. Bowiem multimedia i internet są tylko narzędziami a nie celem samym w sobie.

Joanna Popek

(fot. S.Czachorowski)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Kawiarnia naukowa jako wyraz filozofii powolności (citta slow)

Po-wolność, to gra dwóch słów i pojęć. Powoli, bez pośpiechu, we własnym tempie. Oraz wolność, wolność wewnętrzna i życia najlepszym rytmem, wolność od przymusu zewnętrzego i wyścigu szczurów. Dwa różne słowa ale wiążą się ze sobą w jedną filozofię życia: przez powolność do wolności.

Kameralne spotkania z nauką i naukowcami w olsztyńskich sympatycznych kawiarniach i podolsztyńskich klimatycznych i prowincjonalnych miejscach to akademicki wyraz ukłonu w stronę po-wolności. Poszukujemy kameralnych spotkań nie dla masowego poklasku lecz dla rzeczywistego kontaktu człowieka z człowiekiem. Dla przyjemności rozmyślania i poszukiwania zrozumienia tego co wokół nas i tego co w nas.

Citta Slow, „powolne miasto” jak i Slow food (wolne jedzenie dla przyjemności i kontaktu z ludźmi) to postawienie na jakość a nie ilość i szybkość. Ta swoista filozofia życia kładzie nacisk na to, żeby mieć czas aby żyć i poznawać świat, mieć czas aby dyskutować, kameralnie spotykać się z ludźmi i różnymi poglądami. To prymat przyjemności nad zyskiem, jednostki nad urzędem (persolalizacja miasta i przestrzeni publicznej), powolności nad szybkością. Przedkładamy jakość relacji i rzeczywistego spotykanie się nad pośpiech, masową i szybką konsumpcję towarów i usług, pogłębioną wiedzę z dociekaniem sensu i senda nad ilościowy wymiar punktów i wskaźników (np. impact factor). W kawiarnianych spotkaniach chcemy mieć czas, aby pomyśleć i zastanowić się nad pytaniami egzystencjalnymi. I chcemy zabiegać, aby przestrzeń miejska takim spotkaniom była przyjazna, zarówno w kawiarni, parku, na trwaniku czy nawet przestrzeni akademickiej.

Stanisław Czachorowski

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Olsztyńska kawiarnia naukowa i Fascination of Plants Day 2012

Kawiarnia naukowa na trwale wpisała się już w olsztyńskie festiwale i pikniki naukowe. 18 maja nasze kameralne spotkania z nauką i naukowcami nieformalnego klubu profesorów Collegium Copernicanum włączą się do olsztyńskich obchodów pierwszej międzynarodowej akcji „Fascynujący Świat Roślin”, która będzie odbywać się na całym świecie pod auspicjami Europejskiej Organizacji Nauk o Roślinach (EPSO – European Plant Science Organization). Jej cel to przedstawienie pracy ludzi, których największą fascynacją są rośliny, a także przekazanie przesłania, że wiedza o roślinach jest niezmiernie ważna dla rozwoju rolnictwa, zrównoważonego wytwarzania żywności, a także ogrodnictwa i leśnictwa. Znajomość świata roślin ma nie mniejsze znaczenie w produkcji wszelkich innych produktów pochodzenia roślinnego, jak papier, drewno, odczynniki chemiczne, energia, czy farmaceutyki. Priorytet będzie miała także tematyka związana ze znaczeniem roślin w zachowaniu środowiska.

St. Cz.

Autorką projektu plakatu jest dr Krystyna Kuszewska.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Młode twarze olsztyńskiej nauki

Prezentowane niżej filmy powstały na koordynowane przez mnie VI Olsztyńskie Dni Nauki oraz pierwszą w Olsztynie Europejską Noc Naukowców w 2008 r. Ponieważ bezpłatne płyty dawno się rozeszły, warto te filmy upowszechnić dodatkową i tą, internetowo-blogową drogą.

W 2008 roku uznałem, że sam festiwal naukowy to trochę mało. Potrzebne są nowe formy opowiadania o nauce i naukowcach, docierające do dużej liczby odbiorców i to nie tylko w czasie jednego dnia czy jednej nocy. W tym samym czasie narodziła się internetowa wersja olsztyńskiej kawiarni naukowej i ninijeszy blog. Kawiarnia ma stwarzać okazję do spotkań i dyskusji o nauce i naukowcach przez cały rok. Po kilku latach eksperymentowania i próbowania coraz bardziej jestem przekonany, że w upowszechnianiu nauki nie można poprzestawać tylko na widowiskowych "eksperymentach" z ciekłym azotem i wybuchami lub innym "sztuczkami" naukowymi. Konieczne jest objaśnianie rzeczywistości i wyjaśnianie istoty tych widowiskowych pokazów. Bo nie chodzi tu o rozrywkę naukową lecz o upowszechnianie wiedzy, zarówno w formie kształcenia ustawicznego (i interdyscyplinarnego) jak i pozaformalnego.

Sama kawiarnia naukowae też się trochę zmieniła w ciągu tych lat. Coraz częściej i śmielej próbujemy organizować spotkania i mini-pikniki naukowe "na głębokiej prowincji" oraz wykorzystywać współczesne technologie, ułatwiające pokonywanie czasu i przestrzeni w międzyludzkim komunikowaniu się. Mam nadzieje, że zaowocuje to nowymi formami e-learningu, za pomocą radia, telewizji i Internetu. Głęboko licznę na dalszą (i zupełnie nową) wspołpracę z mediami jak i pracownikami UWM oraz innych instytucji naukowych i akademickich. Kolejne filmy o olsztyńskiej nauce na pewno powstaną!

Stanisław Czachorowski