niedziela, 21 czerwca 2015

Od maści czarownic do … Wimlandii


Maść do latania naprawdę kiedyś istniała. A czarownice? Też, ale jedno i drugie miało inne znaczenie niż teraz im przypisujemy. A odtwarzanie maści czarownic jest formą edukacji przyrodniczej i działaniem na rzecz ochrony bioróżnorodności i atrakcyjności turystycznej prowincji.

A było to tak.

Rośliny nie mają nóg, nie mogą uciekać od swoich konsumentów. Od kiedy pojawiły się na Ziemi, pojawili się najróżniejsi roślinożercy. I jak tu się bronić? Jednym ze sposobów jest broń chemiczna – rośliny produkują różne typy związków chemicznych, które mogą się okazać trujące lub przynajmniej odstraszające, zniesmaczające (nieprzyjemny smak, np. gorzki). Cała fabryka biotechnologiczna z bogactwem, z którego człowiek korzysta. I które wciąż odkrywamy. Bo wiedza potrafi nawet zło w dobro obrócić.

Nasi przodkowie nie mieli laboratoriów. Świat poznawali organoleptycznie i obserwując skutki. Docierając do nowych lądów spotykali się z nową przyrodą. Nieznaną, obcą, nierozpoznaną. Świadomie i nieświadomie eksperymentowali na sobie, gdzie głód i choroby motywowały do kolejnych prób. Teraz korzystamy z ogromnego bogactwa roślin i zwierząt jako pokarmu, kosmetyków, leków. Ale poprzedzały to niezliczone próby wielu pokoleń, w tym otruć, śmierci i różnych porażek. Sporo z tego dawnego dziedzictwa zapomnieliśmy. Teraz na nowo je odkrywamy. Przykładem jest pokrzywa, która niedawno wróciła do kulinarnych łask. Jest surowcem lokalnym a przy okazji egzotycznie niezwykłym dla turystów, unikalnym i miejscowych. Jest przygodą odkrywania.

To co jedli nasi przodkowie czasem leczyło, czasem przynosiło skutki nieoczekiwane. Pojawiały się wizje. Dzisiaj wiemy, że to na skutek różnych substancji działających na nasze zmysły i układ nerwowy. W niewielkich ilościach mogą być lecznicze, w większych mogą okazać się trucizną. Tak jak każde lekarstwo. Dawniej inaczej rozumiano otaczający nas świat, w większym stopniu interpretowano świat jako połączenie sił duchowych i materialnych. Wszystko było ze sobą pomieszane. Jeśli jakieś ziele leczyło… to dlatego, że miało moc magiczną, czy przy współudziale demonów i sił tajemnych. Dzisiaj identyfikujemy konkretne związki biologicznie czynne i potrafimy opisać ich reakcję w organizmie. Ba, nawet syntetyzować podobne (np. antybiotyki), bo rozumiemy ich działanie na poziomie molekularnym i fizjologicznym.

Nasi przodkowie odkrywali, że po zjedzeniu niektórych roślin (lub zwierząt) czują się lepiej, pobudzeni, a czasem mają wizje (dzis powiedzielibyśmy językiem młodzieżowym - odloty). Tak odkryliśmy używki takie jak kawa czy herbata, ale i narkotyki. Wiele roślin i grzybów psychotropowych używana była w przeszłości. Niektóre używane były do praktyk szamańskich, bo jak napisałem, świat postrzegany był jako przesycony demonami i siłami duchowymi, które można było umiejętnie wykorzystać do własnych celów (unikać niebezpieczeństwa, pozyskać wiedzę o przyszłości lub bogactwo). Tak powstała maść czarownic, z wykorzystaniem różnych roślin trujących a działających na układ nerwowy.

Dlaczego czarownice? Bo czarownice, wajdeloci, zamawiacze, szeptuchy to były określenia na ludzi niebezpiecznych, czasem pomagających, czasem szkodzących (rzucających uroki). Moce magiczne przypisywano ludziom szpetnym, umysłowo ułomnym, kalekim, żyjącym na odludziu. We współczesnej kulturze filmów i kreskówek, gdy mniej boimy się świata, dawne upiory, zmory, czarownice „ucywilizowaliśmy” i sprowadziliśmy do postaci sympatycznych. Tak jak krasnoludki – kiedyś uważane za demony najczęściej szkodzące, przynoszące choroby. Dzisiaj w kulturze krasnoludek to sympatyczny karzełek, pomagający człowiekowi.

Zatem maść czarownic nie służyła do smarowania miotły, ale do „odlotów” duchowych, wizji narkotycznych. Po zażyciu miało się wrażenie lotu… i docierania do innego, duchowego świata. Po powrocie przynosiło się wiedzę potrzebną do różnych praktyk. Tłuszcz był elementem konserwującym i rozpuszczającym substancje roślinne. Teraz o tym wiemy. Jednym z wykorzystywanych tłuszczów był smalec gęsi. To na jego bazie przygotowywano maść czarownic, którą się albo smarowano (w miejscach ciała o cienkiej skórze, by łatwiej wnikały substancje do krwi) lub zjadało.

(Fragment przygotowywanej mapy
z unikalnymi atrakcjami turystycznymi regionu.)
Po przestudiowaniu wielu opracowań, odtworzyliśmy maść… czarownic do latania. Ale w wersji bezpiecznej, bez użycia bielunia, pokrzyku wilczej jagody czy innych roślin trujących. Pozostawiliśmy te bezpieczne ale jednocześnie przyprawowe. Na przykład bylicę pospolitą, dawniej uważaną za roślinę magiczną, wykorzystywaną także w noc świętojańską. Poprzez maść czarownic do latania chciałbym przywrócić gastronomii te roślinę przyprawową, w otoczce etnograficznej i magicznej przygody.

Po drugie smalec z gęsi… jest zdrowy ze względu na zwartość tłuszczy nienasyconych. W dobie walki ze „złym cholesterolem” warto przywrócić gęsinę tradycji kulinarnej. Poza hodowlą fermową polskiej wsi warto przywrócić małe, domowe hodowle i to najlepiej stare rasy zwierząt. Nie tylko polską gęś kołudzką białą ale wiele innych, starych i zapominanych ras. Przy okazji mogą .. gęsi robić za kosiarki do trawy.

Mamy więc dwa motywy odtwarzania maści do latania: ochronę bioróżnorodności w postaci przywrócenia bylicy pospolitej na polskie i restauracyjne stoły oraz ochronę starych ras gęsi (a przy okazji bioróżnorodności łąki spasanej przez gęsi a nie wykaszanej kosiarką).

I jest jeszcze trzeci motyw, wsparcie lokalnej turystyki i lokalnych producentów żywności. Żywność wysokiej jakości potrzebuje wsparcia i ułatwienia współpracy małym przedsiębiorcom produkującym żywność lokalną, pensjonatom i restauracjom, rękodzielnikom. Maść do latania ma wspierać powstająca sieć współpracy, nazwanej Wimlandią. Jest to jedno z wielu zaplanowanych działań.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przyjdź 23 czerwca o godz. 19.00 do Restauracji Cudne Manowce na spotkanie świętojańskie, z degustacja maści do latania,, wiankami, miotłami, etnobotaniką historią i elficka muzyką.

(więcej na Facebooku)

Stanisław Czachorowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.