piątek, 4 grudnia 2009

Poszukiwanie przestrzeni do dyskusji


Systematyczne spotykanie się w lokalach "gastronomicznych" na olsztyńskiej starówce, w formule kameralnych spotkań z nauką, mają już swoją roczną historię. Z tej okazji przypomnienie swoistej "deklaracji ideowej", ku refleksji i zastanawianiu się co dalej. Roczny eksperyment jest chyba wystarczający, aby odpowiedzieć sobie na pytania: "czy warto", "czy jest sens" i "czy warto kontynułować i co ewentualnie zmienić". Zapraszam do dyskusji zarówno wirtualnych jak i "kawiarnianych".

Jako przyrodnik interesujący się zmianami w otaczającej nas przyrodzie, często przeszukuję różnego typu opracowania historyczne, mapy, książki itp. Ale w podręcznikach historycznych nie znajduję zbyt wielu interesujących mnie danych. Na kartach książek traktujących o przeszłości sporo jest relacji z wojen, spotkań politycznych. Jest wiele o królach, generałach, wojnach i granicach. Tak jak w dzisiejszych mediach: historia spływa głównie krwią i sensacjami. Z życia codziennego dowiedzieć się zazwyczaj można jedynie o epidemiach, pożarach i powieszonych czarownicach.
A mnie interesuje stopień wylesienia naszego regionu, kiedy i jakie jezioro wyschło, kiedy bagno osuszono, jak długo po wojnach i epidemiach pola leżały odłogiem. Co dawniej żyło w jeziorze, co w lesie i co w trawie piszczało. Ile i jakie gatunki dawniej u nas występowały, które i kiedy wymarły a które skąd i kiedy do nas przybyły? Grzebiąc w archeologicznych śmietnikach oraz czytając dawne pamiętniki, wiele można wyczytać o stanie ówczesnej przyrody.
Dlaczego przyrodnik interesuje się historią, w szczególności powszechną? To proste, aby zrozumieć głębiej procesy przyrodnicze zachodzące na poziomie ekosystemu i aby nauczyć się stosownie działać dla przyszłości. Przecież historia magistra vitae, także dla przyrodnika.
Obecnie dość dużo uwagi poświęcamy zmianom klimatu i zastanawiamy się jakie one skutki przyniosą zarówno przyrodnicze jak i gospodarcze. I co należałoby przedsięwziąć, aby zapobiec w miarę możliwości negatywnym skutkom.

Wiedza to niełatwa. Świadczą o tym liczne błędy jakie do tej pory uczyniliśmy w ochronie przyrody. Na przykład w Ojcowskim Parku Narodowym. Chcąc chronić unikalną roślinność kserotermiczną, w pierwszym odruchem było usunięcie wypasu bydła i owiec, żeby zwierzęta nie wydeptywały i nie zjadały tych rzadkich roślin. Po kilkunastu latach okazało się, że na łąkach pojawia się las, a chronione rośliny zielne znikają, bo jest im za ciemno i za zimno. Po żmudnych badaniach udało się ustalić, że wspomniane ekosystemy ukształtowały się na skutek wielowiekowego wypasu i gospodarki ekstensywnego rolnictwa. Krowy i owce do parku wróciły.
Zamiast więc czekać kilkadziesiąt lat na skutki dzisiejszych poczynań, lepiej jest analizować historię naszego gospodarowania na Warmii i Mazurach w okresie ostatnich… 10 tysięcy lat.

Kłopot w tym, że i kronikarzy było mało oraz w tym, że historyków bardziej interesowały granice administracyjne, wojny i spotkania monarchów. Niełatwo więc nawet między wierszami poszukiwać.
I nie łatwo wybrać gatunki, które będą mogły służyć jako bioindykatory "zdrowia" ekosystemu, (tak jak termometr służy do pomiaru temperatury). Niezbędne są dyskusje i badania interdyscyplinarne. Aby historyk nauczył odczytywać przeszłość z dokumentów a przyrodnik wiedział jakich informacji w mrokach wieków szukać. Na uniwersytecie o takie interdyscyplinarne spotkania nie powinno być trudno. Tylko jakie miejsce do tych spotkań wybrać, kiedy u nas nie ma gajów oliwnych (bo nie ten klimat)? Są za to liczne kawiarnie, restauracje, puby. One są także dla ludzi, którzy mają coś więcej niż tylko przewód pokarmowy.

Stanisław Czachorowski
Tekst napisany rok temu i ukazał się w styczniowych Wiadomościach Uniwersyteckich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.