W Olsztynie są w zasadzie tylko dwa miejsca (a właściwie dwa i pół), gdzie można jednocześnie wypić kawę i poczytać książki. Pierwszym jest Gazeta Cafe (na fotografii powyżej), drugim Kawiarnia Literacka w Książnicy Polskiej. A ta "połówka" to przedsionek Biblioteki Wojewódzkiej w Starym Ratuszu. Ale dodatkowym atutem tego miejsca są wystawy oraz półka bookcrossingowa. Byłoby dużo... na małe miasteczko lub wioskę gminną, na miasto wojewódzkie i na dodatek akademickie to jakoś stanowczo za mało!
Książka jest formą spotkania, z wiedzą lub/i z innym człowiekiem. Zaspokaja ciekawość i potrzebę otwarcia się na poznanie kogoś lub czegoś. Z kolei kawiarnia (herbaciarnia) jest miejscem, gdzie spotykają się ludzie, aby ze sobą porozmawiać. Stolik i napój w filiżance jest tylko dodatkiem, uzupełnieniem ułatwiającym dialog. Czytanie książek odbywa się zazwyczaj w kameralnych warunkach. Jest w jakimś sensie procesem intymnym. Spotkanie przy kawie także jest procesem kameralnym, bez widowiskowości i taniego poklasku.
Na przykład 17 listopada (środa), godz. 17.30 w Kawiarni Literackiej odbędzie się spotkanie z Natalką Babiną, dziennikarką niezależnej białoruskiej gazety „Nasza Niwa”, autorką książki „Miasto ryb”. Spotkanie poprowadzi prof. Aleksander Kiklewicz z UWM (wstęp na spotkania wolny).
Cieszyć się należy ze wszystkich takich miejsc i ze wszytskich takich spotkań kadry akademickiej w przestrzemi pozakortowskiej. Ale ja chciałbym zadać inne pytanie: dlaczego w mieście, gdzie żyje i pracuje podad 500 profesorów i doktorów habilitowanych, podad 2000 doktorów i gdzie studiuje blisko 40 tysięcy studentów są zaledwie trzy takie miejsca? Nie ma potrzeby?
Czy Kortowo dalej jest miejscem wyizolowanym w Olsztynie, odseparowanym niczym szpital psychiatryczny (tam nic dobrego, sami chorzy?). Gdzie jest uwidoczniony bunt młodego pokolenia, dopomijacącego się o swoje miejsce we współczesnym świecie? Nie ma buntu czy nie ma przestrzeni do wyrażenia tego egzystencjalnego buntu? A co z fermentem intelektualnym miasteczka akademickiego. Przecież w Kortowie jeszcze mniej takich miejsc do dyskursu! Kortowo wieczorami jest puste i ciemne, pozamykane.
I nie jestem jedyną ani pierwszą osobą, która publicznie dziwi się z takiego stanu rzeczy. Dlaczego te wielkie, olsztyńsko-społeczne oczekiwania wobec Uniwersytetu są ciągne niespełnione? Czy Olsztyn ma wygórowane oczekiwanie względem uniwersytetu czy też może uniwersytet nie dorasta do oczekiwań i potrzeb społecznych? A może problem w zupełnie czymś innym? Może nie potrafimy się jeszcze odnaleźć?
Stanisław Czachorowski
Jak się dzieje, to się dzieje :) W środę poza spotkaniem Collegium Copernicanum i rozmową w Kawiarni Literackiej jest jeszcze Olcamp :)
OdpowiedzUsuńPiękne czasy, gdy tak dużo sie dzieje i można-trzeba wybierać. Oby było tak codziennie! Przecież w Olsztynie mieszka ponad 170 tysięcy ludzi...
OdpowiedzUsuńspotkanie z Natalka Babiną było warte zobaczenia, bo autorka ujmująca, a książkę napisała świetną - kto nie czytał, zachęcam! A poza tym tamtego dnia w Planecie 11 było jeszcze spotkanie z autorką "Ostatniego lata", której akcja dzieje się w Olsztynie właśnie...
OdpowiedzUsuń