Wśród przykładów na rosnące problemy z codziennego życia miasta podaję ulicę Sikorskiego – jeden wielki korek w drodze do pracy. Co da wybudowany ulicy w stronę Bartąga? Da wydłużenie korka – bo i tak wszyscy spotkamy się na Sikorskiego i utkniemy przy Realu.
Wśród kandydatów na stanowisko prezydenta przewijają się wraz z nimi ciekawe projekty. Czytam uważnie publikacje na ten temat i zdarza się, że rozmawiam o tym z sąsiadami. Podoba się nam na przykład pomysł na to, aby Olsztyn był jak Sztokholm (to ostatni przykład podany przez media). Rozgrywki sportowe o randze międzynarodowej, koncerty gwiazd światowego formatu, ale też codzienna oferta kulturalna i bardzo dużo troski o upiększanie miasta przez zakładanie parków i zieleńców. W takim mieście ma liczyć się człowiek, który ma tu żyć pięknie i wygodnie bez względu na pogodę. Super. Lato krótkie, więc umilanie nam życia przez resztę miesięcy w roku wskazane, pożądane, uzasadnione.Super? Tylko, że w Jarotach - a to też miasto Olsztyn! - nie mieszczą się auta na uliczkach osiedlowych, na konieczne parkowanie zabierane są ostatnie skrawki zieleni, a mimo to powstają nowe sektory blokowisk, eksponując zero pomyślunku o nowych miejscach parkingowych – o parkach czy skwerach tak, jak i o estetyzacji – zapomina się! Polecam obrazek z dnia, w którym jest zebranie rodzicielskie w szkole przy ulicy Mroza - nie przejedzie wtedy na sygnale nawet karetka pogotowia.
W fajnym mieście, gdzie mieszkaniec czuje się szczęśliwy, a bywalec z przyjemnością konsumuje czas w nim spędzany, nie można zapominać o prostych życzeniach, by Olsztyn nie był wsiowy (nie urażając wsi, które są piękne). Ileż razy ludzie prosili, żeby zmienić tablice informacyjne? A tu nadal jest „Olsztyn żegna”, zamiast na przykład „Olsztyn – do zobaczenia” czy „Olsztyn – czeka na Ciebie”, „Olsztyn – dzień dobry!”. Cokolwiek, bo nie musi być twarde „żegna”. Nie pamięta się o zespołach artystycznych w tym sensie, żeby wchłonąć i zagospodarować w pełni różnorodny potencjał. Nie widzę, aby ludzie od decydowania o kulturze zaliczali wszystkie imprezy kulturalne różnego formatu – więc jaką mają wiedzę o twórcach z Olsztyna? Pantoflową? Internetową? To za mało. Chyba tylko takie osoby jak radna Elżbieta Fabisiak a z ratusza Gabriela Konarzewska oraz paru panów zwanych „Hiltonami” zdążą być wszędzie, by z jednakową ciekawością (i bez pogardy) poznawać oferty kulturalne.
I jeszcze jedno – jak często w radiu prezentowani są rodzimi twórcy? Wtedy, gdy idą święta, czy wtedy, jak wyróżnią się za granicą kraju i nieważne, że tylko na targu? Czasem słyszę, że za mało jest Olsztyna w Olsztynie. Może i tak… Zastanawiam się, czemu służą konsultacje społeczne? To pytanie jest tutaj wieczne. Nie startuję w żadnych wyborach (wyjaśnienie na wszelki wypadek), więc tym bardziej proszę o to, by władze miasta uwzględniały głosy młodych i starych, którzy Olsztyn wybierają na miasto życia, a nie na miejsce przypadkowej kariery, bo jak się ona skończy to co – ani las, ani nas. Ostatnio bardzo pozytywnie odebrałam powołanie przy prezydencie Olsztyna Moniki Falej, prezeski Fundacji Inicjatyw Kobiet Aktywnych „Fika” i przewodniczącej prezydium Rady Organizacji Pozarządowych Miasta Olsztyna, na pełnomocniczkę ds. równego traktowania kobiet i mężczyzn. Termin powołania zbiegł się z… publikacją amerykańskich naukowców w magazynie „Science” o tym, że IQ się nie sumuje. Czyli, jeśli zbierze się grono najmądrzejszych, czy też za takowych uznawanych, to wcale nie znaczy, że właśnie to grono wypracuje najmądrzejsze rozwiązanie. Do takiego grona trzeba wprowadzić „obcego” – dziecko, starca, hydraulika, może blondynkę,kogoś, kto postawi proste pytanie „A dlaczego…?”. Tym samym przewraca się teorie mądrości, trzepie jak dywan schematy i porządkuje rzeczy od nowa. W gremium rządzącym i mądrym ciekawie znajduje się kobieta. Mężczyźni mają fioła na punkcie budowania strategii oraz wiekuiste prawo do budowania układu – koledzy mają kolegów od piłki, od grilla, od polityki. Mężczyźni nie boją się otoczyć nimi w pracy, budując swój układ. Nawet trudno znaleźć w tym łamanie prawa, bo we wszystkim będzie wskazana tylko fachowość lub oczywista oczywistość. Kobiety takiego układu nie stworzą – ze strachu, że kobiety spoza układu będą o tym gadać. Kobiety nie będą się wspierać, nawet będą tępić siebie nawzajem, jeśli któraś z nich uzna, że tamta się wypina. Ale kobiety mimo to są cenne w gremium mądrych – tych od wysokiego IQ lub władzy. Bo kobiety jak wspomniany już wcześniej czynnik obcy postawią parę użytecznych pytań i będą dopingować do szybkiego rozwiązania problemu. Dlaczego? Bo kobiety są praktyczne i nie mają tyle czasu, co mężczyźni (fryzjer, obiad, dziecko i jeszcze okna do mycia). Ciekawe też, że mężczyźni nie muszą obawiać się konkurencji, bo kobiety nie rywalizują o rządy. No może poza pewnymi wyjątkami aktywnych feministek, które mówią, że o władzę się nie prosi, władzę się bierze - o czym słyszałam podczas Kongresu Kobiet, organizowanym po raz kolejny z udziałem pani Henryki Bochniarz, promującej potrzebę parytetu. Tak czy siak rodzaj żeński w grupie pełnomocników i doradców prezydenta - wskazany.
Wracam do wizji Olsztyna, czyli pretekstu, dla którego napisałam ten tekst. Otóż doradcą prezydenta w sprawach upiększania Olsztyna jest Marcelina Chodyniecka-Kuberska. Dziewczyna! I to jest według mnie dobra wiadomość na dzień dobry. Czekam na dobry ciąg dalszy oraz na Sztokholm, bez względu na to pod czyimi rządami.
Elżbieta Mierzyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.